Czy w naszych miastach można kupić niebezpieczne środki psychoaktywne? Okazuje się, że tak. I to całkiem legalnie.
Wystarczy odwiedzić sklepy z tzw. dopalaczami. Tego typu placówki od kilku lat działają w większości krajów Europy. W Polsce pierwszy sklep z dopalaczami otwarto w 2008 roku w Łodzi, kolejne powstają jak grzyby po deszczu (obecnie jest ich ponad 40). Od kilku miesięcy taki sklep działa w Zabrzu, niedawno podobny otwarto w Gliwicach. Kolejne mają powstać w Bytomiu i Tarnowskich Górach. I z pewnością na tym nie koniec.
Krótko mówiąc, dopalacze to różne substancje lub ich mieszanki, które działają psychoaktywnie. – Mogą być stosowane jako środki stymulujące, relaksacyjne, dopingujące, wspomagające funkcjonowanie organizmu, lub jako środki halucynogenne i psychodeliczne – wyjaśnia Małgorzata Kowalcze, dyrektor Ośrodka Profilaktyki i Leczenia Uzależnień w Zabrzu. – Choć są to substancje niebezpieczne, to jednak mogą być sprzedawane całkiem legalnie.
To tylko „wyroby kolekcjonerskie”
Dopalacze mogą być syntetyczne (np. BZP lub TFMPP), które działaniem przypominają nielegalną amfetaminę lub LSD. Mogą być również pochodzenia naturalnego w postaci mieszanek ziołowych, wyciągu z szałwi wieszczej (rośnie w Meksyku) czy suszu muchomora czerwonego. Działają podobnie jak nielegalne konopie, marihuana oraz opium, a mogą wywoływać halucynacje oraz stan podobny do upojenia alkoholowego. Jak to możliwe, że sprzedaż tych środków jest zupełnie legalna? – Problem w tym, że są produkowane ze składników, które nie są prawnie zabronione, przynajmniej na razie – wyjaśnia M. Kowalcze.
Ale sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana. Dopalacze sprzedawane są jako „wyroby kolekcjonerskie”, opatrzone informacją, że mogą być niebezpieczne, dlatego nie nadają się do... spożycia przez ludzi! – Na tym polega cynizm tego mechanizmu. Sprzedawcy informują o zagrożeniach, które mogą wywołać dopalacze, i sprzedają je jako... „wyroby kolekcjonerskie”. W razie czego są więc czyści, bo poinformowali klienta o wszystkim, a sprzedali mu towar nie do spożycia. Co z dopalaczem zrobił nabywca, to już ich nie interesuje – wyjaśnia Piotr Sobczak, dyrektor Tarnogórskiego Ośrodka Terapii Uzależnień, Profilaktyki i Pomocy Psychologicznej.
Dopalacze reklamuje się jako „bezpieczną alternatywę dla szkodliwych efektów nielegalnych i uzależniających narkotyków”. – Faktem jest, że nie ma jeszcze dokładnych badań dotyczących tych substancji. Można jednak stwierdzić, że są niebezpieczne, a niektóre mogą prowadzić do uzależnienia – ostrzega P. Sobczak.
Warto dodać, że samorządy nie mogą zamykać sklepów z dopalaczami, ani zakazać ich powstania. Ostatecznie sprzedawane są tam legalne substancje, a sklepy otwierane są zawsze w lokalach prywatnych, nienależących do miasta.
Na podpis prezydenta czeka znowelizowana ustawa o przeciwdziałaniu narkomanii, w myśl której część substancji, używanych do produkcji dopalaczy, zostanie prawnie zakazanych. Jednak sklepy i tak pozostaną. Nie sposób zakazać wszystkich substancji, poza tym pewnie jest kwestią czasu, kiedy zakazane substancje zastąpi się nowymi o podobnym działaniu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...