Tytuł prymasa znów, jak w poprzednim tysiącu lat, jest związany z najważniejszym kościołem w Polsce. Kościołem, który w zaskakujący sposób dzieli losy państwa nad Wisłą: pięknieje zawsze w chwilach chwały Rzeczpospolitej, a popada w ruinę w dniach polskiej klęski.
Sowieci strzelają
Niezwykła jest historia niewielkiego krzyża w jednej z bocznych kaplic. W czasie potopu szwedzkiego do katedry przyjechali dowodzący Polakami regimentarz Stefan Czarniecki i marszałek Jerzy Lubomirski. Prosili o pomoc, bo przegrywali w Wielkopolsce bitwy. – Z figurki Pana Jezusa zaczęły wtedy spływać krople krwi – mówi ks. Jan Kasprowicz. – Wśród świadków tego wydarzenia był znany wówczas poeta Wespazjan Kochowski – dodaje.
Tragiczny los dotknął katedrę gnieźnieńską podczas II wojny światowej. Najpierw Niemcy urządzili w niej salę koncertową. Niszczyli i kradli wyposażenie, w prezbiterium zawiesili flagę z swastyką i portret Hitlera. Później, 23 stycznia 1945 roku, czyli dwa dni po „wyzwoleniu”, Sowieci stojący na Rynku wycelowali w katedrę działa czołgowe. Oficer wydał rozkaz i na świątynię poleciały pociski zapalające. – Sowieci twierdzili, że na wieży są jeszcze niemieccy radiotelegrafiści...
Mieszkańcy Gniezna próbowali gasić katedrę, ale ktoś, prawdopodobnie znów Sowieci, kilka razy przecinał im węże strażackie, tłoczące wodę z pobliskiego jeziora. Świątynia płonęła przez kilka dni – mówi ks. Kasprowicz. – Jeden z pocisków Sowieci wycelowali w taki sposób, żeby zawalić sklepienie. Pocisk przedziurawił jednak najpierw wiszącą na zewnątrz figurę Matki Bożej z Dzieciątkiem. To osłabiło siłę pocisku i prawdopodobnie dlatego część sklepienia ocalała – dodaje.
Wojciech się budzi
Tragedią dla katedry były też kradzieże. Do ostatniej doszło w 1986 roku. Młodzi złodzieje weszli przez okno. Siekierą odrąbali srebrne, misternie wyrzeźbione główki aniołów i skrzydła polskich orłów z barokowej, XVII-wiecznej konfesji św. Wojciecha. Postać świętego Wojciecha utraciła krzyż, ręce, nogi i głowę. Korpus rzeźby Wojciecha nie zmieścił się złodziejom do torby turystycznej, więc zakopali go w stercie piachu pod kościołem. – Znalazły go tam dzieci, które wyszły ze Mszy za potrzebą. Jedno z dzieci czekało na braciszka i z nudów kopało nogą w piasku, aż coś zabłyszczało – wspomina ks. Kasprowicz. – To był straszny widok, ta szyja figury cała w wiórach po ciosach siekiery – dodaje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.