Geneza religii synkretycznych w Ameryce Południowej (fragment)

Istniejące obecnie w Ameryce Południowej i Środkowej religie synkretyczne -santeria na Kubie, wuduw na Haiti, szango i szuteryzm na Trynidadzie i Grenadzie czy makumba, kimbanda, umbanda w Brazylii i inne - są wynikiem procesu, który rozpoczął się. z początkiem XVI wieku wraz z kolonizacją tej części świata, trwał kilka stuleci i bynajmniej nie jest jeszcze zakończony.

3. Katolicyzm ludowy
Katolicyzm w Ameryce Południowej, w okresie niewolnictwa, był raczej sanktoralny niż sakramentalny. Ludowy kult świętych był i nadal jest żywy i bardzo rozwinięty. Kościoły, kaplice i oratoria rozsiane na rozległych terenach, plantacjach, majątkach i w domach plantatorów zostały zapełnione licznymi figurami najbardziej znanych, lubianych i popularnych świętych. Każda rodzina oddawała się w opiekę jakiemuś świętemu, a prócz tego miała swego umiłowanego patrona, do którego chętnie uciekała się w szczególnych, specjalnych okolicznościach i potrzebach, przedstawiając mu ściśle określone prośby: do św. Łucji i św. Józefa, aby ratowali ziemię przed suszą; do św. Benedykta, by bronił przed śmiertelnymi ukąszeniami jadowitych węży; św. Roch był obrońcą przed złymi, szkodliwymi duchami; św. Antoni skutecznie pomagał szczęśliwie wyjść za mąż lub ożenić się; św. Alojzy pomagał starym pannom i kawalerom zawrzeć małżeństwo. Procesje ku czci świętych, składanie ślubowań i przyrzeczeń, uroczystości, festyny i nowenny, stowarzyszenia, bractwa i korporacje - wszystko to było autentycznie i szczerze przeżywane przez prosty lud, żywiący bezgraniczną ufność i nabożeństwo do świętych. Przesadny kult świętych był cechą znamienną ludowego katolicyzmu. Był kultem nabożnym, kultem różnych bractw, a więc i świętych czyniących cuda i współzawodniczących ze sobą w pomaganiu człowiekowi. Każda miejscowość miała (i ma) swojego patrona, który był czczony raczej emocjonalnie niż racjonalnie.

Przesadny kult świętych przybierał nieraz charakter zabobonu i zniekształcał naukę Kościoła o obcowaniu świętych, według której ich kult jest integralną częścią praktyk religijnych Kościoła powszechnego, zajmuje jednak miejsce drugorzędne w relacji do liturgii i kultu sakramentalnego. Zbytnie podkreślanie kultu świętych, uwypuklanie jego praktyk i stawianie go na pierwszym miejscu powoduje, że cześć świętych staje się niewłaściwa i wynaturzona, wprowadza komponenty absurdalne i nie dające się pogodzić z zasadami nauki i moralności katolickiej. Można więc wskazać na kilka czynników sprzyjających niewłaściwemu i niezgodnemu z nauką Kościoła przerostowi kultu świętych w katolicyzmie południowoamerykańskim.

Pierwszym z nich był niedobór księży. Jak wiemy, kapłani są administratorami i stróżami, odpowiedzialnymi za przekazywanie wiernym czystej nauki Kościoła i udzielającymi im łaski przez sprawowanie sakramentów. Właściwe, zdrowe życie sakramentalne wymaga wystarczającej liczby szafarzy sprawujących sakramenty, gdyż bez kapłanów staje się ono po prostu niemożliwe. Gdy brakuje księży, do głosu dochodzą praktyki drugorzędne. One mają przekazać potrzebne łaski. Dziś trudno jest podać nawet przybliżoną liczbę misjonarzy pracujących w Ameryce Południowej w okresie niewolnictwa i później. Można jednak stwierdzić, że w relacji do liczby katolików było ich zdecydowanie za mało. Ponadto wielu księży prowadziło działalność duszpasterską tylko wśród ludności wolnej, w ogóle nie interesując się duszpasterstwem wśród niewolników. Zazwyczaj pracowali jako kapelani i nauczyciele i byli bardziej urzędnikami aniżeli duchownymi realizującymi powołanie kapłańskie w duchu miłości chrześcijańskiej. Chrzcili niewolników i udzielali im ślubów kościelnych, ale nie troszczyli się o ich dalszą formację intelektualną i duchową. Ogromne przestrzenie dzielące poszczególne wioski i osiedla zniechęcały kapelanów do wizytowania funkcjonujących tam kaplic i kościółków oraz wypełniania normalnych obowiązków kapłańskich i duszpasterskich. Ich odwiedziny były rzadkie, gdyż wiązały się z niewygodnymi i kosztownymi podróżami. W dużej mierze działalność ewangelizacyjna Kościoła była uzależniona od portugalskiego patronatu królewskiego (padroadd), Portugalia zaś była zainteresowana raczej koloniami w Afryce i na Dalekim Wschodzie (Indie, Chiny, Japonia) i tam wysyłała większość swych misjonarzy.

Liczba księży zmniejszyła się jeszcze bardziej w XVIII wieku po wypędzeniu jezuitów. Murzyni, Mulaci i Metysi nie mieli możliwości studiowania teologii, nie byli przyjmowani do seminariów duchownych i nie otrzymywali święceń kapłańskich. W 1855 roku ukazało się w Brazylii prawo zabraniające przyjmowania kandydatów do nowicjatów zakonnych i seminariów duchownych. Niezbędna znów okazała się pomoc księży zagranicznych, głównie portugalskich, a przecież nie mogło przybyć ich zbyt wielu. Ludność - w przeważającej liczbie katolicka - pozostała bez szafarzy sakramentów. Katoliccy niewolnicy pędzili zaś własne, niekatolickie życie.
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Więcej nowości