O tym filmie napisano już bardzo dużo. „Ojciec chrzestny” ma wiele interpretacji. Ciągle jednak zachwyca, a w plebiscytach na najlepszy film w historii kina niezmiennie plasuje się w ścisłej czołówce.
Trudno stworzyć nową interpretację „Ojca chrzestnego”. Nie da się też pisać o każdej części w oderwaniu od pozostałych, choć każda jest zamkniętą całością, a pierwsze dwie części to wielkie i doskonałe arcydzieła. Trzecia część odstaje od nich poziomem, ale pewnie mniej niż by się zdawało.
Jest to przede wszystkim historia wielkości i upadku wspaniałego rodu Corleone. Jego członkowie stanowią jednocześnie trzon najpotężniejszej mafijnej „familii” w Stanach Zjednoczonych. Dwaj kolejni przywódcy klanu – Vito, a następnie Michael Corleone – starają się przede wszystkim dbać o bezpieczeństwo i szczęście najbliższych. Ich celem numer dwa jest doprowadzenie do całkowitej legalności „rodzinnych” interesów, uczynienie rodziny potężną i szanowaną przez wszystkich obywateli amerykańskich.
W akcję całej trylogii wplecionych jest wiele rodzinnych uroczystości, takich jak śluby, komunie, chrzty czy pogrzeby, podczas których ród Corleone i jego bliscy, spotykają się by świętować, ale i załatwiać interesy. Każda część sagi zaczyna się od sekwencji takiej właśnie uroczystości. Pozwala to widzowi szybko zorientować się w aktualnej sytuacji zarówno rodziny, jak i „familii”. Za każdym razem sekwencja uroczystości rodzinnej z początku filmu wprowadza także podstawowy konflikt, będący główną osią fabularną filmu.
„Ojciec chrzestny I” rozpoczyna się od sekwencji przyjęcia weselnego. Za mąż wychodzi jedyna córka Don Vita Corleone – Connie. Główną opozycją tej części trylogii jest konflikt świata szeroko pojętych wartości – reprezentowanego przez klan Corleone - ze światem, który wartości tych nie przestrzega.
Sycylijska tradycja mówi, że ojciec panny młodej, nie może odmówić spełnienia żadnej prośby, jaka zostanie do niego skierowana w dniu ślubu.. Podczas wesela Connie Corleone tradycji musi stać się zadość.
Dla Bonasery, skromnego przedsiębiorcy pogrzebowego, Ameryka wydawała się rajem, ziemią obiecaną („Wierzę w Amerykę. W Ameryce wzbogaciłem się i wychowałem córkę jak Amerykankę”). Okazało się jednak inaczej. Stany Zjednoczone okazały się krajem, w którym ludzie, którzy skrzywdzili jego córkę mogą czuć się wolni, jakby nic złego nie zrobili. Okazało się więc, że w Ameryce nie ma sprawiedliwości („Poszedłem na policję jak dobry Amerykanin. Obaj stanęli przed sądem. Sędzia skazał ich na trzy lata ... ale w zawieszeniu. W zawieszeniu! Zostali puszczeni wolno jeszcze tego samego dnia. Stałem tam przed sądem jak jakiś idiota, a te świnie uśmiechały się do mnie, mijając mnie”). Wie on jednak, że aby sprawiedliwości stało się zadość, wystarczy poprosić o pomoc Dona Corleone („Wtedy powiedziałem do żony: Jeśli chcemy sprawiedliwości zwróćmy się do Don Corleone”). Don Corleone jest sprawiedliwy; w dniu tak wielkiego święta wybacza przyjacielowi to, że zapominał on przez tyle lat o łączącej ich przyjaźni.
Don Vito obieca także pomóc zaprzyjaźnionemu piekarzowi, którego córka zakochała się we Włoskim emigrancie, który po – kończącej się właśnie – wojnie może zostać odesłany do domu. Miłość i szczęście, zwłaszcza ciężko pracujących rodaków jest bliskie sercu Vita. Obiecuje on odwołać się do odpowiednich ludzi, aby udało się zaradzić bezdusznemu przepisowi.
Sprawiedliwość, tradycja i przyjaźń to wielkie wartości. Wartością, która je przerasta jest tylko rodzina. Szacunek do niej Don Corleone wpaja swoim dzieciom. Dlatego tak rozwścieczony jest Sonny – najstarszy syn Dona – kiedy FBI przyjeżdża w okolice posiadłości rodziny, aby „węszyć” nawet w dniu tak wielkiej uroczystości rodzinnej jak wesele.
Na wielce wystawnym przyjęciu ślubnym muszą pojawić się wszyscy, którzy w jakikolwiek sposób (przez pokrewieństwo, czy interesy) bliscy są rodzinie Corleone. Nawet tak wielka gwiazda jak Johnny Fontane znajduje czas by przybyć z dalekiej Kalifornii i oddać tym samym szacunek swemu ojcu chrzestnemu. To jego wizyta sprawia Donowi największą radość. Johnny ma wspaniały głos, pięknie śpiewa, kobiety go kochają. Gdy jednak w gabinecie Dona będzie prosił o pomoc nie będzie już jaśniejącą postacią ze sceny. Zgarbiony, skulony siedzi w cieniu wielkiego Vito Corleone. Gdyby nie biały, wyraźnie odcinający się od ciemności pomieszczenia, garnitur być może byłby w ogóle nie widoczny. Vito oczywiście nie odmówi pomocy chrześniakowi. Pomaga wszystkim, nie tylko dlatego, że to dzień wesela jego córki. Wszyscy ludzie, którzy proszą go o pomoc należą w jakiś sposób do rodziny. Rodzinie nie wolno nigdy odmówić.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...