O tym filmie napisano już bardzo dużo. „Ojciec chrzestny” ma wiele interpretacji. Ciągle jednak zachwyca, a w plebiscytach na najlepszy film w historii kina niezmiennie plasuje się w ścisłej czołówce.
Za namową Connie wybiera wspomnianego już Vincenta Minellego. Jest on ambitny, odważny, silny, lojalny. Podobny do ojca ze wszystkimi wymienionymi zaletami i wadami, takimi jak brawura i działanie swoją szybkością wyprzedzające myśl. Nade wszystko jednak przekazanie Vincentowi władzy w klanie jest złamaniem tradycyjnej zasady mafii, że władza przechodzi z ojca na syna. Vincent tymczasem nie nosi nawet nazwiska Corleone, nie wychowywał się z rodziną. Darzy ją jednak, podobnie jak Michaela, pewnym kultem. To on pokazuje Mary sklep, od którego jej dziadek zaczął budowę „rodzinnej” potęgi. Michael łamie więc zasady, którymi rządzi się mafia. Podkreśla w ten sposób jak bardzo chce zerwać z dotychczasową, przestępczą działalnością „familii” i przeszłością.
Już na samym przyjęciu ma miejsce symboliczna zapowiedź przekazania w przyszłości władzy Vincentowi, a być może nawet usynowienie go przez Michaela. W pierwszej części Vito odwlekał wykonanie pamiątkowej, rodzinnej fotografii. Chciał żeby był na niej Michael – syn, z którym wiązał wielkie nadzieje i który stał się jego następcą. Teraz Michael wstrzymuje na chwilę moment wykonania rodzinnej fotografii i „zaprasza” na nią Vincenta.
Na odejście Michaela nie mają jednak zamiaru pozwolić szefowie pozostałych „rodzin”. Czasy pokoju i pełnej współpracy przynoszą ogromne dochody. Jak wielkie jednak zyski może przynieść współpraca w ramach instytucji związanych ze Stolicą Apostolską? Jakież dałaby możliwości „prania” mafijnych majątków? Gdy Michael nie godzi się na kontynuowanie wspólnych interesów w ramach konsorcjum, które chce zostawić Mary, świat przestępczy Nowego Jorku staje na granicy wojny. Jej pierwszym przejawem jest próba zgładzenia wszystkich „ojców chrzestnych” przez Joeya Zasę i Don Altobello.
W odwecie Vincent zabija Zasę. Czyni to w podobnych okolicznościach jak te, w których młody Vito zabił Fanucciego dokonując swej pierwszej znaczącej, dającej szacunek otoczenia zbrodni. Jest to zapowiedź jego losu; będzie w przyszłości wielkim Donem. Jest po temu wystarczająco bezwzględny i zdeterminowany, co udowadnia poświęcając w celu zdobycia akceptacji Michaela nawet swoją miłość do Mary.
Dla Michaela tymczasem całkowita legalizacja, może nawet uświęcenie „rodzinnych” interesów poprzez zdobycie wpływów na kościelną instytucję dobroczynną ma być formą odkupienia za jego największą zbrodnię – rozkaz zabicia brata – której wspomnienia ciągle powracają i nie dają mu spokoju. Nie ma znaczenia, że do tego będzie trzeba kolejnych oszustw czy gróźb. Ważne jest tylko to, aby Mary – ostatni członek rodziny, który żywi do Michaela jakiekolwiek pozytywne uczucia – miała spokojną i bezpieczną przyszłość.
Jest to jedyna możliwa dla Michaela forma uzyskania ukojenia. Spowiedź bowiem daje mu tylko jego chwilowe złudzenie. Nie ma bowiem rozgrzeszenia, ani wybaczenia za wykroczenia przeciw rodzinie. Michael z resztą sam, doskonale zdaje sobie z tego sprawę.
Podejmie on jednak jeszcze jedną próbę ratowania rodzinnych więzi, a przynajmniej tego co z nich da się jeszcze uratować. Po latach udręki Michael rozumie wreszcie, że to rodzina, a nie klan i władza w nim są najważniejsze. Tylko rodzina może dać prawdziwe szczęście. Nie można jednak stworzyć szczęśliwej rodziny z mafiosem. Dlatego właśnie nakazuje Vincentowi wybierać między Mary, a „familią”. Wybierając władzę Vincent otwiera sobie drogę do zostania „ojcem chrzestnym” – Don Vincenzo. Przekazanie funkcji następuje w symbolicznej scenie, rozgrywającej się w wielkiej, robiącej wrażenie królewskiej lub koronacyjnej sali. Michael spokojnie z niej wychodzi, a oglądając się za siebie, widzi swojego następcę, który – tak jak on kiedyś – przyjmuje hołdy jako nowy „ojciec chrzestny”. Razem z zatrzaśnięciem się za Michaelem drzwi, kończy się pewna epoka.
Nie kończy się jednak tragedia Michaela. Dopiero śmierć Mary stanie się uwieńczeniem jego losu, ostateczną karą za wszystkie grzechy. Oto bowiem wszystkie przewinienia przeciw rodzinie wracają do niego poprzez tragiczną śmierć tej, którą najbardziej chciał uchronić. Wielki ból, żal, smutek i rozpacz Michaela w momencie straty córki są niewysłowione, stąd prawie niemy krzyk, słyszalny ledwie przez sekundę.
Tuż przed śmiercią Michael jest świadom, że stracił wszystko. Świadom jest swojej tragedii i jej nieodwracalności. W przedśmiertnej wizji widzi trzy kobiety, które kochał – Apolonię, Kay i Mary. Wszystkie stracił. Umiera w samotności, stary, zgorzkniały, dręczony upiorami z przeszłości. Nikt tego nie zauważa poza kundlem, który też po chwili idzie swoją drogą. I tylko przypomnieć wypada, że Vito umierał podczas zabawy z wnukiem, pogodzony ze światem, mając przy sobie rodzinę. Obecność wnuka i fakt zabawy czyniły jego śmierć mniej tragiczną i mniej dotkliwą. Wnuk był przecież przekonany, że była to dalej zabawa. Michael jest tego wszystkiego pozbawiony. Nie może być jednak inaczej, bo nie ma przebaczenia za grzechy przeciw rodzinie. Vito ich nie popełniał, Michael się nie ustrzegł.
Oczywiście „Ojciec chrzestny” jest nie tylko hymnem na część wartości jakie niesie ze sobą rodzina, wspólnota, a także ostrzeżeniem przed wykraczaniem przeciw niej. To filmy, które na wielu poziomach można interpretować. W każdym elemencie filmowego rzemiosła dające satysfakcje oglądającemu. Ale niech i to, jak wiele elementów z tym związanych można w nich znaleźć będzie dowodem jego wielkości.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...