O tym filmie napisano już bardzo dużo. „Ojciec chrzestny” ma wiele interpretacji. Ciągle jednak zachwyca, a w plebiscytach na najlepszy film w historii kina niezmiennie plasuje się w ścisłej czołówce.
Druga część trylogii przedstawia powstanie wielkiego klanu i jego rozpad. Symbolem tych dwóch biegunów owej historii są dwa obrazy – opisany powyżej, przedstawiający siedzącego samotnie Michaela i pełna radości scena zakończenia prac przygotowawczych do otwarcia siedziby „Genco Oil” - firmy, od której zaczęła się budowa potęgi klanu Corleone – gdy młody Vito wraz z przyjaciółmi z nadzieją mogą wspólnie spoglądać w przyszłość. Vito w procesie budowy potęgi „rodziny” miał konkretny cel – zemścić się, wyrównać rachunki, zadośćuczynić tradycji i rodzinnemu obowiązkowi. To rodzina, jej szczęście i spokój były zawsze celem wszystkiego co robił. Dlatego był kochany, szanowany i podziwiany, a wszystkie zbrodnie były mu wybaczone. Dla Michaela już nie rodzina sama w sobie, ale władza w rodzinie i rodziny tej potęga ma największe znaczenie. Dlatego popełnia błędy i zostaje sam. Nie budząc szacunku i miłości powoduje, że wszyscy się od niego odwracają. Współpracownicy gotowi są odejść, a rodzina trzyma się tylko na czysto konwencjonalnych więzach.
Ostatnia część trylogii to właściwie już tylko zakończenie sagi, doprowadzenie do końca losów Michaela Corleone. Próbuje on uzyskać odkupienie poprzez poprawę stosunków z najbliższą rodziną i dalsze próby realizacji planów swojego ojca, tym razem w formie inwestycji w watykańskie instytucje. Jednak o największej jego przewinie nikt zdaje się nie wiedzieć. Michael musi więc przede wszystkim sam sobie przebaczyć.
Pierwszy obraz trzeciej części „Ojca chrzestnego” przedstawia rezydencję rodziny Corleone w Nevadzie – zniszczoną i zaniedbaną. Podobnie wygląda zarówno rodzina, jak i „familia”.
Michael wrócił do Nowego Jorku, a więc do miasta, w którym się wychował. Jest samotny i opuszczony tak, jak reżyser pozostawił go na końcu poprzedniej części. Nie ma kontaktu z nikim kogo kocha, a na dodatek dręczą go wspomnienia i wyrzuty sumienia.
Podobnie jak w dwóch poprzednich częściach, stan rodziny Corleone zostaje przedstawiony dokładniej w sekwencji rodzinnej uroczystości. Tym razem jest to przyjęcie z okazji przyznania Michaelowi orderu świętego Sebastiana
Rodzina jest w rozsypce. Na przyjęciu pojawia się niewielu jej członków. Ci, którzy przybyli często nie mają dla Michaela ciepła i sympatii. Kay pojawia się w towarzystwie drugiego męża. Szydzi z Michaela stwierdzając, że musiał kupić wysokie kościelne odznaczenia, gdyż gdyby ktokolwiek wiedział o tym, co ma na sumieniu, nie miałby na nie szans. Jednocześnie w dalszym ciągu boi się go i uważa za niebezpiecznego. Zapewne w ogóle nie pojawiła by się na tej uroczystości, gdyby nie chęć wsparcia syna, który ogłasza ojcu, że również nie chce mieć nic wspólnego z jego interesami. Nie chce on podążać drogą wyznaczoną mu przez ojca, pełną ułatwień, za pomocą których ojciec chciał utrzymać go przy sobie. Michael musi pogodzić się z odejściem syna, w którym widział swojego następcę, zarządcę całkowicie legalnie działającej „rodziny”.
Córka – Mary – jest zaś do ojca bardzo przywiązana. Zdaje się żyć w nieświadomości jego czynów i działalności. Jednak i ona nabierze przecież podejrzeń co do filantropijnej działalności Michaela. Gdy zbliży się do ojca sama zobaczy z jaką nieufnością traktowany jest przez watykańskie kręgi.
Z członków rodziny na przyjęciu pojawia się też Connie. Wydaje się być jednak bardziej zajęta wspomaganiem Vincenta Minelli – syna Sonny’ego z nieprawego łoża – w jego sporze z Joeyem Zasą, niż bratem. Zamiast członków rodziny przyjęcie wypełniają wysocy dostojnicy kościelni (także syn nieżyjącego – jak dowiadujemy się z dialogu - Toma Hagena jest księdzem) – aktualni współpracownicy (może nawet rodzaj „familii”) Michaela.
Podobnie jak w czasie innych rodzinnych uroczystości tak i teraz do głowy „rodziny” przychodzą członkowie klanu, prosząc o załagodzenie konfliktów i pomoc w rozwiązaniu problemów. Gabinet, w którym przyjmuje ich Michael, łudząco przypomina gabinet, w którym podobnych spraw wysłuchiwał Don Vito. Fakt ten jednak tylko podkreśla jak dalece zmieniła się sytuacja „ojca chrzestnego” i klanu.
W czasach gdy „rodzinie” przewodził Vito, nigdy nie dochodziło do scen podobnych do tej z udziałem Joeya Zasy i Vincenta Minellego. Michael patrzy na wszystko bezradnie i z rezygnacją, rozkładając ręce. Jest stary, zgorzkniały i zmęczony. Otacza go co prawda w dalszym ciągu nimb wielkości, sława kogoś, kto uratował rodzinę. Sam jednak dostrzega, że nie ma już siły być wielkim przywódcą, panować nad drążoną od środka konfliktami „rodziną”. Michael zdaje sobie sprawę z tego, iż jego kontrola nad klanem jest coraz słabsza. Jego marzeniem jest odejść w cień, wycofać się.
Komu jednak miałby przekazać swoją władzę? Nie ma przecież następcy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Kto wie, czy nie jest to jedna z najlepszych ekranizacji prozy Jane Austen w dziejach.
Nadal utrzymuje silną pozycję. Natomiast w innych krajach sprawa wygląda już inaczej.