„Jak Bóg da”, „Zwariować ze szczęścia”, „Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie”, kolejne filmy z robiącą karierę w słonecznej Italii Kasią Smutniak… - w ostatnim czasie aż roi się na naszych kinowych ekranach od włoskich komedii.
Co na to Danny Boon, Christian Clavier i inni Francuzi, którzy przez lata mieli u nas swoisty monopol na europejskie komedie? Tego niestety nie wiem. Wiem natomiast, że znów warto wybrać się do kina, bo oto 28 września polską premierę będzie miała kolejna „commedia all'italiana” tym razem nosząca tytuł „Mam przyjaciół w niebie”.
Co ciekawe opowiedziana w filmie historia oparta jest na osobistych doświadczeniach reżysera Fabrizio Marii Cortese, który dwa lata pracował w rzymskim centrum rehabilitacji Opera Don Guanella. To właśnie do tego ośrodka trafia główny bohater filmu, Felice Castriota.
Dodajmy, iż trafia tam za karę. Zamieszany w pranie brudnych, mafijnych pieniędzy, powinien trafić co prawda do więzienia, ale że idzie na współpracę z prokuraturą, jego wyrok zostaje złagodzony i Felice przez rok musi pracować społecznie w stołecznym ośrodku dla niepełnosprawnych i chorych umysłowo.
Oczywiście nie ma na to najmniejszej ochoty - zbytnio kocha pieniądze, luksusy oraz wino, kobiety i śpiew. Ale prawo jest prawem, więc ostatecznie bohater pojawia się w tej kościelnej instytucji i zaczyna opiekować słabszymi, upośledzonymi i… wyjątkowo niesfornymi pacjentami.
Trochę to potrwa, ale z czasem polubi swych podopiecznych (grają ich autentyczni pensjonariusze z ośrodka Don Guanella). Nastąpi w nim także przemiana, która sprawi, że być może stanie się lepszym człowiekiem. Być może znajdzie miłość. I być może wywinie się mafii, która przecież ciągle… - ale więcej już Państwu nie zdradzę. Bo ten niezwykle ciepły i krzepiący film trzeba, po prostu, zobaczyć samemu.
Warto też wsłuchać się w jego ścieżkę dźwiękową. Zapewniam - jeden z przewijających się przez cały film, niezwykle rytmicznych motywów muzycznych, nie będzie chciał wyjść po projekcji z głowy.
No i koniecznie trzeba obejrzeć także ekranową bitwę na… tiramisu. W historii komedii filmowej - zwłaszcza w czasach kina niemego- bitwa na torty była sekwencją niemalże obowiązkową. Reżyser „Mam przyjaciół w niebie” powraca do tej tradycji, aczkolwiek nieco ją modyfikuje i bardzo pomysłowo uwspółcześnia :)
Zwiastun filmu poniżej:
Gloria 24 - Książki, Płyty, Gry i Filmy Religijne
Mam przyjaciół w niebie - trailer PL, włoska komedia, wrzesień 2018
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.