W Los Angeles zakończył się w niedzielę 11. Festiwal Filmów Polskich organizowany przez grupę działaczy kulturalnych zrzeszonych w Polish American Film Society.
W tym roku do głównego konkursu stanęło pięć filmów fabularnych. Jury główną nagrodą tzw. Hollywood Eagle przyznało filmowi "Wszystko co kocham" w reżyserii Jacka Borcucha.
Rywalizował on z filmami: "Generał Nil" Ryszarda Bugajskiego, "Zero" Pawła Borowskiego, "Wojna polsko-ruska" Xawerego Żuławskiego i "Mała Moskwa" Waldemara Krzystka.
W związku z tragiczną katastrofą prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem na festiwalu zorganizowano specjalny pokaz filmu "Katyń" Andrzeja Wajdy. Pokazano także wiele filmów dokumentalnych i krótkometrażowych, m.in. nominowany w tym roku do Oscara "Królik po berlińsku" Bartosza Konopki.
Podczas festiwalu odbyły się także organizowane od pięciu lat warsztaty filmowe dla studentów szkół operatorskich z Łodzi i Katowic. Odwiedzili oni m.in. plan przygotowawczy do najnowszej części "Piratów z Karaibów", gdzie autorem zdjęć jest pochodzący z Polski operator Dariusz Wolski.
Wolski jest od kilku lat współpracownikiem znanego reżysera Tima Burtona - był operatorem w takich jego filmach, jak "Sweeney Todd" i "Alicja w Krainie Czarów".
Chmura pyłu wulkanicznego nad Europą zakłóciła przyloty na festiwal, który rozpoczął się 20 kwietnia, niektórych zaproszonych gości z Polski. Do Los Angeles dotarli m.in. Mateusz Damięcki, Borys Szyc i Paweł Borowski.
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.