W „Eastern Promises” Cronenberg wraca do rozpoczętego w „Historii przemocy” dialogu z widzem na temat przemocy. Jest ona jednak dużo bardziej dosłowna niż w poprzednim filmie reżysera.
„Eastern Promises” - film Davida Cronenberga o rosyjskich grupach przestępczych w Londynie – pojawił się właśnie na DVD.
Obraz rosyjskiej mafii w tym filmie jest co prawda przefiltrowany przez wyobraźnię reżysera urodzonego w Kanadzie, a pracującego całe lata w Stanach Zjednoczonych , a ostatnio w Wielkiej Brytanii, ale w najnowszym obrazie twórcy „Muchy” znajduje to dramaturgiczne uzasadnienie. Spiritus movens opowieści jest pielęgniarka, której matka, z Rosji wyemigrowała. Główna bohaterka wychowywała się już w Londynie.
Anna Iwanowna nie wie początkowo, na kogo trafiła. W Semyonie - „ojcu chrzestnym” - widzi tylko szefa ekskluzywnej, restauracji, serwującej tradycyjne rosyjskie dania. Gdy ten częstuje ją rosyjskim barszczem jest miły, ojcowski. Może nawet zdaje się być kimś, kogo całe życie Annie brakowało. Okrutnej prawdy dowie się podczas lektury pamiętnika dziewczyny, która umarła na jej oddziale. To w nim znalazła wizytówkę restauracji.
Jest to więc opowieść o ludziach, którzy znaleźli się w obcym miejscu. Różne mogły być powody emigracji. Jednym z nich najpewniej była bieda (powraca motyw pochodzenia z małych wiosek lub miasteczek, których wszyscy mieszkańcy pracowali w okolicznych kopalniach i śmierci żywiciela rodziny). W nowym miejscu jedni się asymilują (jak wuj głównej bohaterki – grany przez Jerzego Skolimowskiego, były agent KGB – czy też ona sama), inni próbują zachować tradycje (jak szef i klienci restauracji).
Przenoszenie tradycji i zwyczajów oznacza jednak także zaszczepienie w nowym miejscu swoistego sytemu feudalnego. Biedniejsi i mniej zaradni stają się niewolnikami („niewolnicy rodzą niewolników” jak mówi jeden z bohaterów). Bogaci ich panami, nowymi feudałami. Walka z tym systemem zdaje się być donkiszoterią, by chronić własnego syna, Semyon poświęci nawet najbardziej oddanego żołnierza, właśnie przyjętego w poczet „rodziny”. Jedynym protestem na jaki może zdobyć się pielęgniarka jest bezradny krzyk.
Dopiero radykalne złamanie zasad (choć czy takie w tym świecie obowiązują?) może doprowadzić do kary, przewrotu. Pewności jednak co do jego powodzenia mieć nie możemy, reżyser nie wszystkie karty odsłania.
Świat rosyjskich tradycji, a więc także mafii i swoistego faszyzmu (reżyser pokazuje nam te elementy jako nieodłączne) jest nieprzenikniony, pełen tajemnic, zarówno widz, jak i główna bohaterka nie do końca jest w stanie go pojąć. Bierze się to także z pewnego zmysłu moralnego, jaki większość ludzi posiada. Wspaniała, pełna niepokojących tonów muzyka wprowadza ciągle atmosferę niepewności i grozy. Nawet w bajkowe, z pozoru, zakończenie.
W „Eastern Promises” Cronenberg wraca do rozpoczętego w „Historii przemocy” dialogu z widzem na temat przemocy. Jest ona jednak dużo bardziej dosłowna niż w poprzednim filmie reżysera. Tam ponadto służyła zasianiu wątpliwości na temat naszych do niej przyzwyczajeń i stosunku do głównego bohatera. Tu pełni funkcje realistycznego, kulturowego dodatku (obcinanie palców ofierze). Ma funkcję znaku ostrzegawczego dla widza. Myślę, że nie przypadkowo przed najbardziej zaskakującym zwrotem akcji główny bohater dobija swego niedoszłego zabójcę ciosem nożem w oko. Reżyser mówi w ten sposób do widza „a teraz patrz uważnie”. Takich „smaczków” jest w tym filmie więcej.
Pozostaje więc pytanie – Jeszcze jeden zwykły film gangsterski? Odpowiedź może być tylko jedna – nic bardziej mylnego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.