Reżyser „Tolkiena” szuka genezy dzieła pisarza w zdarzeniach z jego dzieciństwa i młodości. Takie ujęcie jest intrygujące, ale łatwo w nim o nadinterpretację.
W pewnej norze ziemnej mieszkał sobie pewien hobbit – to niepozorne zdanie zwykło się uważać niemal za początek nowej ery w literaturze, a na pewno za rozpoczęcie najważniejszego etapu w literackiej biografii Johna Ronalda Reuela Tolkiena. Przyszło ono ni stąd, ni zowąd do wykładowcy z Oksfordu, kiedy przy oknie w gabinecie poprawiał prace swoich studentów. Napisał je na wolnej stronie jednej z prac, nie domyślając się nawet, że rozwinie się ono w opowieść, którą będą zaczytywać się kolejne pokolenia. Że z pozoru niewinna baśń, jaką był „Hobbit”, doczeka się kontynuacji w postaci monumentalnego cyklu „Władca Pierścieni”. Że powstanie z tego misternie utkany świat, z bohaterami, którzy władać będą specjalnie dla nich stworzonymi językami. Świat ze szczegółowo obmyśloną topografią, własną mitologią, a nawet… historią zbawienia. I to wszystko przez to jedno zdanie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Inicjatywa „Śpiewajmy z Papieżem” spotkała się z bardzo dobrym przyjęciem na całym świecie.
Wystawa rozpoczyna się na placu św. Piotra przy rzeźbie „Angels Unawares” (Aniołowie nieświadomi).
Goethe powiedział: "Tyle ile znasz języków, tyle razy jesteś człowiekiem". Coś w tym jest...
W Rzymie z powodu ogromnego zainteresowania przedłużono wystawę w Palazzo Barberini.
Czyli gwiazdy, gwiazdy, gwiazdy w królewskim gatunku melodramatu. Pytanie tylko, czy udanym?