Trudno ten film nazwać dziełem sztuki. Wydaje się, że jego twórcy sięgnęli raczej do korzeni kina.
Warto obejrzeć „Inwazję 1897” ze względu na temat, który w ostatnich latach staje się aktualny. Dotyczy swoistego rozliczenia z epoką kolonialną, a właściwie rewindykacji wywiezionych z podbitych krajów dzieł sztuki. Zwrotu przedmiotów znajdujących się najczęściej w europejskich i amerykańskich muzeach domaga się dzisiaj wiele krajów, również afrykańskich. Czasem starania te przynoszą owoce, czego przykładem może być obelisk z Aksum. W 1937 roku 188-tonowy pomnik został wywieziony przez Włochów okupujących w tym czasie Etiopię. W kwietniu 2005 roku państwo to zwróciło zabytek, instalując go w miejscu wcześniejszej lokalizacji.
Tytuł filmu nawiązuje do wydarzeń z roku 1897, kiedy to doszło do konfliktu między Królestwem Beninu a Wielką Brytanią. Królestwo, które obecnie stanowi część Nigerii, w swoim czasie było regionalną potęgą, zawdzięczającą swe bogactwo w dużej mierze handlowi niewolnikami. W XIX w. Brytyjczycy usiłowali rozszerzyć swoje wpływy i podpisali traktat z królem Beninu. Na mocy tego dokumentu kraj oddano pod brytyjski protektorat. Kiedy zorientowano się, że kolonizatorom chodzi o detronizację króla, jego dowódcy z własnej inicjatywy zaatakowali i zmasakrowali grupę brytyjskich wysłanników zmierzających ku stolicy. W odwecie karna ekspedycja spustoszyła miasto, niszcząc wiele dzieł sztuki. Część skradzionych eksponatów trafiła do muzeów w Wielkiej Brytanii.
Prolog „Inwazji 1897” rozgrywa się współcześnie – Afrykanin studiujący w Wielkiej Brytanii zamierza skraść statuę z brązu z miejscowego muzeum. Zatrzymuje go ochrona i trafia przed sąd. Twierdzi, że jest niewinny, a artefakt, który usiłował wynieść, należy do jego ludu, czyli Benińczyków. Jako argument na swoją obronę przytacza historię brytyjskiej inwazji na jego kraj z roku 1897. Po tej scenie rozpoczyna się historyczna część filmu, przedstawiająca wydarzenia z punktu widzenia bohatera. Opowieść jest ciekawa, ale niestety nieudolnie zrealizowana, od rwącej się narracji poczynając, przez wątłą dramaturgię, skończywszy na obsadzie składającej się prawdopodobnie z amatorów. Ponadto efekty specjalne zamiast grozy budzą rozbawienie. Nigeryjski reżyser Lancelot Oduwa Imasuen nie poradził sobie niestety z ciekawym i mało znanym tematem. Szkoda, bo z pewnością historia ta zasługuje na lepszy film.
Inwazja 1897, reż. Lancelot Oduwa Imasuen, wyk.: Murtaza Arif, James Pimenta Charles Venn, Annika Álofti, Nigeria 2014, Netflix
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.