W przypadku uzależnienia od Boga „nie ma ryzyka przedawkowania”.
Cody i Andi byli dwukrotnie zaręczeni i dwukrotnie zerwali zaręczyny. Cierpiący na zespół stresu pourazowego mężczyzna wciąż walczy z demonami przeszłości. Ponieważ Andi nie wie, skąd bierze się pozorna oschłość i brak zainteresowania nią Cody’ego, nie wyobraża sobie spędzenia z nim życia. Pomagając ofiarom klęsk żywiołowych, kobieta próbuje zapomnieć o uczuciu, którym wciąż darzy byłego narzeczonego. Ale może jeszcze nie jest za późno na ratowanie miłości? Faktycznie, miłość okazuje się silniejsza, jednak by się o tym przekonać, młodzi muszą przebyć długą drogę – dosłownie i w przenośni.
„Love story” popularnej amerykańskiej pisarki Karen Kingsbury to wielowątkowa opowieść o miłości pochodzącej z wnętrza człowieka. Pięknej, lecz niepozbawionej cierni. To także opowieść o znakach, jakie daje Bóg, i o wierze, która u poszczególnych bohaterów znajduje się na różnych poziomach: od dopiero kiełkującej, przez dojrzałą, po kryzys wiary.
Opisując „pięknie popękane” historie kilkorga bohaterów, autorka powieści udowadnia, że w przypadku uzależnienia od Boga „nie ma ryzyka przedawkowania”, a każdy nowy dzień przynosi kolejną szansę. Dlatego obrazem Bożej łaski staje się w książce posklejany dzbanek. Powierzając niektórym postaciom rolę ewangelizatorów, Kingsbury dzieli się z czytelnikiem prawdą o Bożej miłości. Zwraca uwagę, że Bóg wysłuchuje modlitw, a nawet jedna modlitwa może zmienić czyjeś życie. Na końcu książki znajdziemy część praktyczną – pytania do dyskusji w grupie.
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...