Pod koniec czerwca Pola Grunwaldu oddychają szybciej niż zwykle, w powietrzu czuć atmosferę zbliżającej się walki, a głęboko pod skórą pulsuje tętent husarii.
– Przez pół roku uczył się nocami holenderskiego, a gdy stwierdził, że coś potrafi, spakował torbę i wyjechał do Holandii. Około 30 km od Amsterdamu zbierał pomidory. Spał w namiocie, mył się w szklarni. Chłopak nie mógł zrozumieć, dlaczego na jednej kiści może rosnąć tylko sześć pomidorów, a siódmego trzeba wyrzucić. Ponoć Unia tak kazała. Na szczęście Staszek wrócił do nas. Mówił, że z Turkami nie mógł się w szklarni dogadać. Kombinowali, jak zarobić cudzym kosztem.
– Brednie, kobiecino, znowu pleciesz! – oburzyła się Historia Wielka. – Gdyby nie Turcy, nie wiadomo, czy odnieślibyśmy tak wspaniałe zwycięstwo nad zakonem krzyżackim.
– A paniusia ciągle o jednym – skwitowała tutejsza.
Zdunek goni Sienkiewicza
Oparliśmy się o przystanek i czekamy na autobus z założonymi rękami, przestępując z nogi na nogę, to znaczy ja oraz Historia Mała. Dama w kapeluszu stoi obok, wyprostowana, z wyciągniętą szyją, z miną wyniosłej hrabiny. Jak zwykle, milczenie przerywa „kobiecina”.
– Nie chwaliłam się jeszcze, ale mój sąsiad, Damian Zdunek, drugie miejsce zdobył w konkursie. Kazali dzieciom w piątej klasie podstawówki napisać wypracowanie o tym, jak wyglądała ich miejscowość wczoraj, jak dziś, a jak będzie wyglądać jutro. No i sięgnął Damian do historii odległej i napisał, że we wsi był posterunek policji. Wspomniał, że dziś nie ma placu zabaw, ale jutro na pewno będzie. Polonistka, Renatka Luczek, mówiła, że warto przeczytać wypracowanie, bo Zdunek głębokie myśli na końcu wstawił.
– Ja tam zaczytuję się w Sienkiewiczu i jego „Krzyżakach” – skomentowała Historia Wielka. – Przy pisaniu powieści Henryk korzystał z „Kroniki” Janka z Czarnkowa, „Historii” Jana Długosza, dzieł tak wybitnych historyków jak Smolka i Szajnocha, niemieckich i francuskich opracowań – wymienia jednym tchem, a każde z podań i nazwisk kreśli na jej twarzy przekarmioną dumę.
Żaby na stole
Na autobus przyszła jeszcze jedna kobieta, dobrze po sześćdziesiątce. Nie powiedziała ani słowa, tylko obeszła przystanek dookoła jakby kogoś lub czegoś szukała. Może puszek po piwie, a może leżącego gdzieś męża. Po rytualnym obchodzie – jakby nigdy nic – odeszła w głąb wsi. Szukając wytłumaczenia tej scenki, spojrzałem na Historię Małą.
– Bieda, wszyscy tu za latami PGR-u tęsknią – mówi. – Przez unijne pieniądze próbują nas podnieść na duchu. Marzena Zdunek zapisała się na kurs gotowania. Pięć dni miała praktyki w kuchni hotelowej doktor Ireny Eris, niedaleko stąd, w Wysokiej Wsi – tłumaczy. – Czego ona tam nie widziała! Były żaby na stole i ślimaki, i Natalka Kukulska, i samochody jak z reklamy. Po paru tygodniach Marzena dostała dyplom ukończenia kursu. Nie pracuje do dziś. O żabach i ślimakach może zapomnieć.
W końcu na zakręcie, w tumanach kurzu, pojawia się autobus. Ku mojemu zaskoczeniu Historia Mała nie wsiada. Przez tylną szybę zobaczyłem, jak czegoś lub kogoś szuka za przystankiem. Historia Wielka wysiadła przy Urzędzie Gminy Grunwald z siedzibą w Gierzwałdzie. Została zaproszona na podsumowanie ogólnopolskiego konkursu plastycznego dla dzieci pod tytułem: „Grunwald – symbol polskiego triumfu”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.