Na obrazie Hendricka ter Brugghena, holenderskiego ucznia słynnego Caravaggia, widzimy chwilę wyznaczenia nowego apostoła - św. Mateusza.
Archiwum GN
Powołanie św. Mateusza
Hendrick ter Brugghen, olej na płótnie, 1621, Muzeum Centralne, Utrecht
Poborca podatków Lewi liczył pieniądze wraz z pomocnikami. Zobaczył go Chrystus. „Rzekł do niego: »Pójdź za Mną!«. On zostawił wszystko, wstał i chodził za Nim” (Mk 5,27–28) – tak Ewangelia według św. Marka opisuje powołanie św. Mateusza. Na obrazie Hendricka ter Brugghena, holenderskiego ucznia słynnego Caravaggia, widzimy chwilę wyznaczenia nowego apostoła. Jezus stoi z lewej strony we wnętrzu komory celnej.
Towarzyszy mu św. Piotr. Chrystus wskazuje palcem Mateusza. Przyszły apostoł siedzi w środku, ubrany w niebieskie szaty. Kluczem do zrozumienia dzieła jest pięć wskazujących palców pięciu dłoni, namalowanych w środku. Dwa palce są skierowane na osobę Mateusza, trzy pozostałe wskazują leżące na stole pieniądze. Dwaj celnicy z prawej strony nie pozostawiają wątpliwości, jaki jest ich wybór.
Pozostaną głusi na słowa Zbawiciela. Siedzący za stołem starszy mężczyzna jest nawet osłonięty żelazną zbroją. To symbol „pancerza duchowego”, którym odgradza się od Jezusa, bo przecież zbroja nie była potrzebna celnikowi przy liczeniu pieniędzy. Jasny jest także gest Jezusa, którego dłoń widzimy z lewej strony.
Dwa pozostałe palce pokazują wahania Mateusza, którego gesty wydają się sprzeczne. Lewą ręką wciąż jeszcze pokazuje pieniądze, które do tej pory były dla niego najważniejsze. Najwyraźniej jednak cofa tę rękę. Prawą natomiast wskazuje na siebie, patrząc jednocześnie w twarz Chrystusa. W tym momencie w jego sercu dokonuje się wielka przemiana, której jesteśmy świadkami.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.