Dotknięty do żywego

Nasz język emocji kurczy się w błyskawicznym tempie do wąskiego kręgu wyrazów, wśród których zaczynają dominować wulgaryzmy. Rozbudowane frazy są w zaniku.

Nie wiem, czy ktoś tak jeszcze mówi. Prawdę mówiąc, dawno nie słyszałem. „Dotknąłeś mnie do żywego”, czyli uraziłeś, upokorzyłeś. Dopiekłeś mi – też już raczej nieużywane. Nasz język emocji  kurczy się zresztą w błyskawicznym tempie do wąskiego kręgu wyrazów, wśród których zaczynają dominować wulgaryzmy. Rozbudowane frazy są w zaniku.

Zastanawiam się nad paradoksem tych trzech prostych słów: „dotknąć do żywego”. Potocznie – oznaczają krzywdę wyrządzoną komuś, wtargniecie w sferę cudzych uczuć. Ale gdyby tak rozłożyć na czynniki pierwsze… Zastanówmy się: przecież trzeba mieć to „żywe”, żeby tego dotknąć. Jak wiele rzeczy nas już nie dotyka, bo coś przestało być żywe. Jedna z trudniejszych prawd: ludzie ranią się, bo pragną drugiego „żywego”, bo obrastamy martwiejącą tkanką (to słynne: „w społeczeństwie jest coraz więcej znieczulicy”) i – czasem – ktoś raniąc mówi w istocie „bądź dla mnie żywym.

Barańczak pisał w „Widokówce z tego świata”:

Ale dosyć już o mnie. Mów, jak Ty się czujesz
z moim bólem - jak boli
Ciebie Twój człowiek.

Dotykając twego bólu dotykam równocześnie swojego (i nie ma to nic wspólnego z Kazikiem), bo mój i twój – powinien być nasz, bo można się na ból otworzyć, ale można się z bólem zasklepić, i wtedy czasem trzeba, by ktoś – dotknął mnie jednak do żywego.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Więcej nowości