W parafii pw. św. Józefa Oblubieńca w Bierutowie zakończył się już drugi cykl pisania ikon. - Nie ukrywam, że jestem dumna i pozytywnie zaskoczona, bo nigdy nie myślałem, że zacznę coś takiego tworzyć - mówi jednak z uczestniczek kursu.
Poświecenie ukończonych ikon odbyło się we wspomnienie św. Katarzyny Aleksandryjskiej. Drugi cykl, prowadzony przez ks. Dawida Haszczuka, zaczął się jeszcze przed pierwszym "lockdownem" z powodu pandemii, ale niestety szybko musiał zostać przerwany. Uczestnicy zdążyli jedynie przygotować sobie deski. Spotkania zostały zawieszone aż do jesieni.
- Zaczęliśmy prace we wrześniu dwa razy w tygodniu po 1,5 – 2 godziny. Podczas pierwszej edycji wszyscy startowaliśmy z jednego poziomu i pisaliśmy tę samą ikonę – wizerunek Matki Bożej. Z koleżanką, która mnie namówiła, miałyśmy jakieś pojęcie, jak się to tworzy, ale nigdy nie robiłyśmy tego samodzielnie. Część miała podstawy, pisała ikony, ale ta wiedza była nieugruntowana. Dlatego drugi kurs okazał się potrzebny - mówi Elżbieta Sosnowska z parafii pw. św. Józefa Oblubieńca w Bierutowie.
W drugiej edycji każdy uczestnik wybrał sobie sam rodzaj ikony. P. Elżbieta pisała wizerunek Matki Boskiej Cygańskiej. To była już praca bardziej indywidualna.
- Mieliśmy wyrobioną rękę. Ks. Dawid, wikariusz naszej parafii, pozwolił nam na większą samodzielność, nie musiał tyle tłumaczyć, rzucał po prostu konkretne hasła, które nam już dużo mówiły. Wcześniej poświęcał każdemu z osobna sporo czasu. Teraz już nie potrzebowaliśmy takiej pomocy - opowiada E. Sosnowska.
Sama jest bardzo zadowolona ze swojej ikony, która dopiero nabrała blasku, w momencie wykonania twarzy Maryi. Dopóki powstawały detale czy szata, to jeszcze nie robiło takiego wrażenia. Dopiero twarz i oczy nadały ikonie wyjątkowości.
- Gdy zobaczyłam owoc swojej pracy w kościele podczas poświęcenia, wtedy do mnie dotarło, jak wygląda w całości. Na warsztatach jednak inaczej się na to patrzy. Każda ikona wydaje się inna, nawet jeśli wzór jest ten sam. Zauważamy różnice w twarzy, czy w doborze kolorów, szczególnie, gdy ikony umieszczone są obok siebie - zaznacza uczestniczka parafialnego kursu.
Przyznaje, że połknęła bakcyla i jest dumna, że udało jej się stworzyć ikonę od początku do końca samodzielnie, choć wcześniej nie spodziewała się, że posiadzie tę umiejętność.
- Spędziłam w zeszłym roku i w tym roku wakacje na Lubelszczyźnie. Byłam w Przemyślu w katedrze grekokatolickiej i tam oglądałam ikony. Chodziło mi po głowie, żeby może spróbować napisać ikonę. Teraz wiem, że nie trzeba być po Akademii Sztuk Pięknych, żeby wykonać ładna ikonę. W grupie wydaje się to jeszcze bardziej osiągalne. Ja nie mam wielkich zdolności plastycznych. Ksiądz nam dużo podpowiedział, wskazówek udzielały także panie, które malowały sporo w domu, dostałyśmy również książki. Zawsze można było kogoś podejrzeć w czasie pracy - stwierdza p. Elżbieta.
Jej pierwsza ikona wisi w pokoju i druga także tam zawiśnie. - Myślałam, że komuś podaruję, ale jestem jeszcze na takim etapie, że szkoda mi dawać je w prezencie. (śmiech) Ale pomału może do tego dojdę - uśmiecha się parafianka.
Już planowana jest trzecia edycja na wiosnę, jeśli nie wprowadzone zostaną surowe obostrzenia sanitarne. Dotychczasowi uczestnicy nie mogą się doczekać kolejnych spotkań i podnoszenia swojego poziomu artystycznego.
- Zastanawiam się, czy by już samodzielnie nie napisać ikony w domu. Aczkolwiek dzwoniłabym po porady do księdza czy do koleżanek. Po pierwszej edycji jeszcze bym się nie odważyła, ale po drugiej złapałam większą samodzielność. Choć muszę przyznać, że mnie akurat mobilizuje grupa. Wiem, że muszę wtedy sobie wygospodarować ten czas. A w domu z tym różnie bywa - podsumowuje E. Sosnowska.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...