Lata ’90, czyli filmy gangsterskie i komedie romantyczne. Bo to te dwa gatunki dominowały wówczas na ekranach kin.
Na planach zdjęciowych pierwszych Pacino i De Niro, a za kamerą Scorsese, De Palma lub Tarantino. Na planach drugich przede wszystkim Meg Ryan, Sandra Bullock lub Hugh Grant.
Czasami, jak to w Hollywood bywa, próbowano te dwa gatunki krzyżować ze sobą i tak wspomniany już Robert De Niro zagrał u boku Umy Thurman w „Dziewczynie gangstera”, Marisa Tomei zgarnęła Oscara za brawurowy występ w filmie „Mój kuzyn Vinny”, zaś Hugh Grant wcielił się w tytułowego Mickey’go Niebieskie Oko, po raz kolejny powtarzając tak naprawdę swą pamiętną rolę z „Czterech wesel i pogrzebu”. Czyli… nic nowego?
Niby tak, a jednak nakręcony w 1999 roku „Mickey Niebieskie Oko” ma tyle wdzięku, lekkości, uroku i humoru, że trudno tego filmu nie polubić „od pierwszego obejrzenia”.
Grant gra tutaj Michaela Felgate’a, pracownika jednego z nowojorskich domów aukcyjnych, który po kilku miesiącach spotykanie się z Giną (Jeanne Tripplehorn), postanawia się jej oświadczyć. Nie wie jednak, że Gina jest córką Franka Vitale – słynnego gangstera, który na wieść o zbliżającym się ślubie, bardzo chciałby przyszłemu zięciowi jakoś pomóc.
A to załatwi sprawę (dotąd wiecznie spóźniających się) dostawców; a to wylicytuje na aukcji jakiś mało znany obraz, za rekordowo wysoka cenę; a to (oczywiście zupełnie przypadkowo) spłonie siedziba konkurencyjnego domu aukcyjnego… Nie minie dużo czasu, a Michael ma już na głowie także FBI, które podejrzewa go o mafijne przekręty i powiązania.
Jak się z tego wszystkiego wyplątać? Jak wytłumaczyć to Ginie, która nie dość, że o niczym tym nie wie, to jeszcze przypadkowo sama zabija jednego z mafiosów ojca?!
Z minuty na minuty akcja gmatwa się coraz bardziej, film z gangsterskiego skręca w stronę farsy i komedii omyłek, a jego tempo – w dużej mierze za sprawą przebojowej, włoskiej, ścieżki dźwiękowej – staje się coraz szybsze, zaś w finale niemalże zawrotne.
Krótko mówiąc: świetna reżyserska robota Kelly’ego Makina i film, który być może nie zrobił tak zawrotnej kariery, jak „Notting Hill”, czy „Depresja gangstera”, a przecież w niewielkim stopniu im ustępuje i warto go sobie od czasu do czasu także przypomnieć.
*
Tekst z cyklu Filmy wszech czasów
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...