Fejsbuki, tłitery, netfliksy i inne jutjuby kiedyś w końcu się skończą, ale książki nie znikną. Zakład?
Książki są zdobyczą cywilizacyjną nie do zastąpienia. Tak jak są nimi koło czy widelec – jak dotąd nic koła nie wyparło, a i widelec jakoś nie wybiera się na złomowisko historii. Z książkami jest podobnie. Marzenia ściętej głowy? Intelektualna zaćma w stopniu zaawansowanym? Brak orientacji w nowinkach technologicznych i przemianach kulturowych? Nie. Ludzie garną się do książek. I nadal będą się garnąć.
Statystyki nie kłamią?
Twierdzę tak przekornie pomimo statystyk pokazujących, że czytelnictwo w Polsce nie wygląda najlepiej. Bo z prawdą statystyczną jest trochę tak jak z klasycznym pytaniem: ile nóg mają średnio pies i jego właściciel. Otóż pies i jego właściciel mają średnio trzy nogi… Kiedy więc słyszę, że „średnio co drugi Polak” nie przeczytał w ciągu roku ani jednej książki, to i owszem, trochę się martwię, ale też uśmiecham pod nosem, wspominając powyższy przykład „średniej”. A mówiąc bardziej serio: zanim pandemia nie wywróciła wszystkiego do góry nogami i co roku można było spotkać się w różnych miejscach na wszelkiego rodzaju targach książki, często zastanawiałem się, skąd te wszystkie pogłoski o jej śmierci. Przed oczami miałem zawsze ten sam obrazek: dziesiątki tysięcy osób (wiek bez ograniczeń) szperających między tysiącami tomów rozłożonych na setkach półek. Tłumy stojące godzinami w ścisku w kolejce po autograf ulubionego pisarza. Długie i dłuższe rozmowy z wydawcami. Targowe kawiarnie wypełnione konsumentami ciastek (w jednej ręce) i kupionych książek (w drugiej). Spoglądanie na zegarek i nerwowe szukanie na mapce kolejnych stoisk z kolejnymi książkami… Garstka ocalonych zebrana w jednym miejscu? Być może. Ale właśnie do nich trzeba kierować ofertę i liczyć, że zarażą innych. Tak jak ofertę dla motocyklistów należy kierować do zainteresowanych, a nie załamywać rąk, że 97 proc. społeczeństwa nie tylko ani razu w ciągu roku, ale pewnie nigdy w życiu nie szusowało jednośladem po drogach. Liczba zarejestrowanych motocykli oscyluje w granicach 1,5 miliona, podczas gdy w 2020 roku w Polsce sprzedało się ok. 100 mln książek (według agencji Nielsen BookScan), i nie są to jeszcze pełne dane. Czy te „zatrważające statystyki” w branży motoryzacyjnej wymusiły zamykanie sklepów ze sprzętem i akcesoriami moto? Nic z tych rzeczy. Tak samo nie ma sensu wmawianie paru milionom ciągle czytających osób, że są kosmitami z innej planety (co wygląda trochę na nakręcanie samospełniającej się przepowiedni). Bo nawet jeśli są kosmitami w Polsce (tzn. jeśli kogoś nie przekonuje 100 mln sprzedanych egzemplarzy), to wystarczy zajrzeć za miedzę: w Czechach czy w Niemczech czytających jest kilka razy więcej, a zapóźnienia cywilizacyjnego u nich jakoś nie widać, przeciwnie, jest parę rzeczy, których można im zazdrościć. Między innymi poziomu czytelnictwa.
TV nie zabiła kina
„Nie myśl, że książki znikną” – książka pod takim tytułem wpadła mi do rąk parę lat temu i co jakiś czas wracam do niej jak do kompasu. To pełna pasji rozmowa dwóch bibliofilów: pisarza i semiologa Umberta Eco oraz scenarzysty Jean-Claude’a Carrièra. Autorzy snują wciągającą opowieść o losach niezastąpionego – ich zdaniem – wynalazku ludzkości.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
To przejmująca ekspozycja pokazująca polską rzeczywistość ostatniego etapu PRL.
Zofia Kossak w czasie wojny ratowała Żydów. Dzisiaj nazywają ją katolicką antysemitką.
Opactwo tynieckie, założone w połowie XI wieku, było świadkiem burzliwych dziejów Polski.
Propozycja naszego rektora, by pojechać na taki koncert, była wyjątkowa!
- Nie maluję wojny i agresji - mówi ukraińska artystka, Victoria Dubovyk. Zobacz jej dzieła.
W sobotę rusza we Wrocławiu 24. Festiwal Kultury Żydowskiej "Simcha". Potrwa do 5 sierpnia.