Pierwsza w Niemczech wystawa o Hitlerze opowiada, jak człowiek znikąd zawładnął sercami i duszami Niemców.
Wielcy nieobecni
W starannie przygotowanej i logicznie opracowanej ekspozycji znakomite są zwłaszcza wątki pokazujące integrującą rolę antysemityzmu w pojęciu wspólnoty narodowej. Uderzający jest jednak brak dwóch ważnych dla zrozumienia fenomenu Hitlera tematów – stosunku do religii, a także do Słowian. Eksponowane jest duże zdjęcie kard. Eugenia Pacellego, późniejszego Piusa XII, podpisującego w 1933 r. konkordat z III Rzeszą. Obok umieszczona jest ulotka wyborcza NSDAP z pytaniem, dlaczego katolik ma głosować na tę listę, i odpowiedzią: ponieważ partia Hitlera podpisała konkordat. Sugeruje to współodpowiedzialność Kościoła za dalszy bieg wydarzeń. W narracji wystawy zabrakło jednak miejsca, aby pokazać okładkę rozpowszechnianego w III Rzeszy broszurowego wydania z 1937 r. encykliki „Mit brennender Sorge”, potępiającej nazizm, a także informacji o represjach, jakie spadły na katolików w czasach reżimu Hitlera. Tym bardziej to niezrozumiałe, że niecały kilometr od budynku, gdzie mieści się wystawa, stoi katedra św. Jadwigi, w której pochowany jest jej proboszcz bł. Bernard Lichtenberg, potępiający nazistów i pomagający Żydom, zmarły w transporcie do KL Dachau. Są zdjęcia hailujących pastorów z ruchu Deutsche Christen (Niemieckich Chrześcijan), fanatycznych zwolenników Hitlera w łonie Kościoła ewangelickiego, ale nie ma zdjęcia pastora Dietricha Bonhoeffera i skupionych wokół niego wiernych.
Przede wszystkim zabrakło mi jednak omówienia głębszego problemu. Hitler przyciągnął do siebie jeden z najstarszych chrześcijańskich narodów Europy. Jego sukces był klęską tradycyjnej religii, zastąpionej pogańską mitologią o aryjskim narodzie übermenschów (nadludzi), prowadzonym przez nowego mesjasza Adolfa Hitlera. Fenomenu Hitlera, człowieka znikąd, który w ciągu kilku lat zapanował nad duszami milionów ludzi, nie da się, w moim przekonaniu, wyjaśnić wyłącznie za pomocą studiów politologicznych, historycznych czy socjologicznych, bez uwzględnienia realnej obecności Zła w ludzkiej historii.
Nas nie ma
Brakuje mi także odniesienia Hitlera do Słowian, którzy w jego narodowej mitologii pełnili rolę odwiecznych, przewrotnych wrogów, którzy muszą być bezwzględnie wytępieni, aby naród niemiecki uzyskał niezbędną „przestrzeń do życia” na Wschodzie. Zakorzenienie w świadomości przeciętnego Niemca obrazu Polaka, ale także innych Słowian, jako untermenschów (podludzi) – jednostek z natury gorszych rasowo, pozwala wyjaśnić, dlaczego Niemcy tak łatwo zaakceptowali agresję na Polskę oraz wszystkie zbrodnie, jakie u nas popełniali. Nie kryli się z tym zresztą specjalnie, o czym świadczą eksponowane na wystawie prywatne fotografie i listy żołnierzy, którzy z dumą informowali o swych zbrodniach stęsknione rodziny w Reichu. Pokazywane są wstrząsające zdjęcia z likwidacji getta w Warszawie, ale nie ma zdjęć zrujnowanej Warszawy. Informacja, że Armia Krajowa była największym ruchem oporu w podbitej przez Niemców Europie, znajduje się dopiero na trzecim poziomie elektronicznej informacji w dziale o oporze wobec III Rzeszy. W sumie los Polaków pod rządami III Rzeszy w ogóle na wystawie nie został zauważony, a ta uwaga ma szerszy wymiar. W przyszłym roku w Berlinie zaczną się prace nad upamiętnieniem losów kilkunastu milionów Niemców, którzy uciekli bądź przymusowo byli deportowani ze Wschodu. Z pewnością będzie tam wiele o Polakach, ale nie jako ofiarach III Rzeszy, lecz beneficjentach II wojny światowej, którzy „wygnali” Niemców z ich „stron ojczystych”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.