Pierwsza w Niemczech wystawa o Hitlerze opowiada, jak człowiek znikąd zawładnął sercami i duszami Niemców.
Wystawę „Hitler i Niemcy, wspólnota narodowa i zbrodnie” przygotowało Niemieckie Muzeum Historyczne w Berlinie. Od chwili otwarcia w październiku gromadzi tłumy zwiedzających. Szeroko o niej dyskutują niemieckie i światowe media, zainteresowane tym, jakie wnioski wyciągają współcześni Niemcy z historii, która do końca nie przeminęła. Wystawa przygotowana jest z wielkim pietyzmem, zgromadzono na niej setki autentycznych eksponatów, przygotowano wiele prezentacji multimedialnych. Całość pozwala prześledzić drogę życiową nieznanego kaprala, który stał się Führerem, uwielbianym przez prawie cały naród.
W trakcie zwiedzania nie można robić zdjęć. Organizatorzy wyjaśniali, że obawiają się prowokacji ze strony neonazistów, fotografujących się na przykład na tle oryginalnych sztandarów NSDAP. Nie ma na niej także przedmiotów osobistych Hitlera. Nie chciano w żaden sposób stwarzać wrażenia, że ekspozycja buduje kult osoby wodza. Pomyślałem początkowo, że być może jest to nadmierna ostrożność. Zmieniłem jednak zdanie po obejrzeniu ostatniego zdjęcia wystawy, przedstawiającego młodego neonazistę, współczesnego Niemca, siedzącego przy biurku, nad którym wisi portret Führera.
Byli razem z nim
Wystawa robi uczciwy rozrachunek mniej z Niemcami, a bardziej z niemieckim sumieniem. Jej przesłanie, zresztą obecne już w różnych publikacjach naukowych, sprowadza się do konstatacji, że Hitler nie tyle ukształtował Niemców na miarę własnych szalonych wizji, co odpowiadał na potrzeby głęboko w narodzie zakorzenione, a wcześniej skrępowane przez konwenanse, obyczaje, a przede wszystkim normy moralne, narzucone przez chrześcijańskie wychowanie. Ekspozycja zrywa z potoczną opinią, że Hitler rządził Niemcami terrorem. Owszem, terror w rękach nazistów był użytecznym, ale nie najważniejszym narzędziem. Niemcy wielbili Hitlera nie dlatego, że się go bali, ale ponieważ obiecał im zrealizować skrywane w głębi duszy marzenia i rojenia o potędze, dawał poczucie bezpieczeństwa i prawdziwego sukcesu dzięki rozwojowi gospodarki oraz sprawnemu funkcjonowaniu państwa opiekuńczego. O terrorze zresztą także wszyscy wiedzieli. Informację o zamknięciu 5 tys. więźniów w obozie koncentracyjnym w Dachau Himmler podał na konferencji prasowej.
Później kolorowe tygodniki przynosiły reportaże z obozów, bynajmniej nie przedstawiające ich jako sanatoriów. Przy wielu niemieckich ulicach stały tablice z informacją, pod jakim adresem mieszkają Żydzi, zachęcające do zrobienia z nimi porządku. Denuncjacja przeciwników politycznych oraz Żydów była zjawiskiem powszechnym i nie wynikała bynajmniej ze strachu, ale z gorliwości w służeniu reżimowi. Kilkanaście milionów przymusowych robotników pracowało w prawie każdym niemieckim mieście, przemierzając codziennie ich ulice w drodze do niewolniczej pracy. Berlińska wystawa, pokazując te fakty, demaskuje mity zakorzenione w potocznej świadomości – niczego nie wiedzieliśmy, a za zbrodnie odpowiedzialny był Hitler i naziści.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.