- Z czasów, kiedy pracowałem jeszcze jako dziennikarz telewizji publicznej, pamiętam, że to był straszny bój o miejsce. I to w telewizji, która z założenia miała być regionalna - mówi Artur Jabłoński, założyciel telewizji kaszubskiej.
ks. Sławomir Czalej CSB TV jest telewizją nowoczesną, uśmiechniętą i młodą „Ò tim a nym”, co oznacza „O tym i owym”, kaszubska wersja filipińskiego serialu „Skazani na miłość”, a dla dzieci „Przygody skrzata Dawida” – to tylko niektóre z propozycji telewizji, która swoją siedzibę ma w dawnym „Komforcie” w Rumi. Jak na razie, trzygodzinny program dociera codziennie do 80 tys. odbiorców.
Od idei do wizji
O sposobie pełnienia misji, a zarazem o kondycji gdańskiej telewizji nikogo z Kaszubów przekonywać nie trzeba. Zresztą nie tylko ich. Z 40 minut tygodniowo w najlepszych czasach, ostatecznie został 10-minutowy program młodzieżowy co drugi tydzień. „Rodnej ziemi” już nie ma. Program zlikwidowano w październiku ub. r.
– Absolutnym początkiem w tworzeniu kaszubskich mediów było, oczywiście, Radio Kaszëbë – podkreśla Artur Jabłoński. A to powstało w 2004 r., czyli w tym samym roku, co nasz gdański GN. Do niedawna rozgłośnia działała przy kościele chrystusowców we Władysławowie. Co jeszcze jest godne podkreślenia? Otóż, same doświadczenia radiowe i 18-osobowy – na końcu już – zespół ludzki byłyby niewystarczające, gdyby nie... spadające ceny sprzętu telewizyjnego.– 10 lat temu sprzęt był po prostu kosmicznie drogi. Dla porównania – dzisiaj profesjonalna kamera z całym osprzętem kosztuje 25 tys. zł, a dekadę wcześniej było to spokojnie o jedno zero więcej – zauważa A. Jabłoński.
Kaszubskie media są inicjatywą prywatną. Doświadczenie Artura Jabłońskiego wsparł jego wspólnik Andrzej Lisakowski, który na co dzień zajmuje się i gastronomią, i rozrywką. Dzięki jego pieniądzom, jesienią 2009 r. powstała spółka „Media Kaszëbë”. Żeby jednak telewizja mogła nadać swój pierwszy program, potrzeba było aż 4 mln zł, w uzyskaniu których pomogły jeszcze kredyty. 1 sierpnia 2010 r. pomysł doczekał się pierwszej wizualizacji. Największym problemem w uruchomieniu telewizji nie były jednak pieniądze, ale... satelita. Ostatecznie udało się znaleźć i operatora, i satelitę Hot Bird. – Nasz program jest przekazywany światłowodem do Pałacu Kultury w Warszawie, stamtąd do Izraela i w kosmos. Co ciekawe, sygnał wraca do nas spóźniony o 13 sekund, czego odbiorcy, oczywiście, nie widzą – wyjaśnia A. Jabłoński.
Dla ciała i ducha
Chociaż wydaje się, że 4 mln zł to dużo, te pieniądze wystarczyły jedynie na start. W tej chwili w kaszubskich mediach pracuje 65 osób, co przekłada się na sumę 200 tys. zł miesięcznie. Żeby wyemitować trzygodzinny program, a do tego zapłacić dzierżawę, potrzeba łącznie pół miliona. Teoretycznie CSB TV może oglądać 7 mln gospodarstw domowych w Polsce. Żeby zbudować jednak rynek odbiorców realnych, a co za tym idzie – pozyskiwać reklamy i generować zyski, w najbliższych miesiącach nacisk będzie położony na wchodzenie np. w osiedlowe telewizje kablowe. Już teraz jednak reklamy pokrywają 25 proc. kosztów. – Zastanawiamy się ponadto, czy nie wejść z naszymi akcjami na giełdę – zdradza plany założyciel CSB TV. Wtedy pułap 5 godzin programu dziennie byłby już całkiem realny.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.