„Nie ma dróg, którymi nie wędrują moje myśli”.
Co by było gdyby Martin Scorsese, zamiast „Taksówkarza”, czy „Ulic nędzy”, kręcił teledyski grupy The Doors? Albo gdyby Francis Ford Coppola po „Czasie apokalipsy”, zabrał się za psychodeliczną, nowojorską, symfonię miejską? Najprawdopodobniej dostalibyśmy właśnie coś na kształt „Niebieskiej godziny” Yusefa Komunyakaa, bo też wyobraźnia tego urodzonego w 1947 roku amerykańskiego poety, nie zna granic i żaden „montaż” jej nie straszny.
Obrazy wielkomiejskiego, nocnego życia, nakładają się w jego twórczości, na to co znamy z mediów. Tu wiadomości telewizyjne – tam całonocna impreza w klubie jazzowym. Tu Chrystus na krzyżu – tam szafa grająca w jakimś barze szybkiej obsługi. Tu plakat z Marilyn Monroe ze „Słomianego wdowca” – tam wojenne wspomnienie z Wietnamu, Iraku, wojny secesyjnej, a nawet bitwy pod Racławicami (są i polskie wątki w tej poezji!), bo jak pisze Komunyakaa w wierszu „Maki”: „nie ma dróg, którymi nie wędrują moje myśli”.
Chaos? Wręcz przeciwnie. Raczej znakomicie oddany duch naszych czasów: zawrotne tempo życia, szaleństwo zachodniej cywilizacji, przebodźcowanie, nadmiar dóbr i produktów, wrażeń i zdarzeń… - to wszystko tutaj jest i dzięki surrealistycznym zderzeniom i skojarzeniom, świetnie się ze sobą łączy.
Ale przecież nie tylko współczesność interesuje tego nagrodzonego m.in. Pulitzerem twórcę. To prestiżowe wyróżnienie otrzymał w 1994 roku za tomik, który cechowało „całkowicie nowe, oryginalne podejście do afroamerykańskiej kultury i tradycji” – jak czytamy w otwierającym „Niebieską godzinę” tekście „Jasność myśli poprzez czucie”. Jego autorka, Katarzyna Jakubiak, to także osoba, która dokonała wyboru wierszy pomieszczonych w „Niebieskiej godzinie”, jak również tłumaczka tej poezji.
Poezji nagrodzonej niedawno Międzynarodową Nagrodą Literacką im. Zbigniewa Herberta 2021. Poezji nietuzinkowej. Zaskakującej. Z tomiku na tomik zmieniającej swą formę, inspirację, czy pola zainteresowań.
Robiąc notatki do tej recenzji, wynotowałem sobie cytaty z 22 różnych wierszy Yusefa Komunyakaa. Jeden był biblijny, drugi wojenny, trzeci odwołujący się do ideałów antycznych, czwarty do dzieciństwa, piąty do kina… itd. Przytoczyć ich wszystkich tutaj nie sposób, dlatego na koniec proponuję tylko początkowy fragment „Ody do lutni arabskiej”, Państwa zaś gorąco zachęcam do sięgnięcia po całą, wydaną właśnie nakładem Znaku, „Niebieską godzinę”. Bo to, po prostu, rewelacja!
Oda do lutni arabskiej
Muzo w kształcie tykwy,
nabrzmiała wiatrem w morwach,
śpiewaj mi wszystko, z czego cię zrobiono,
pustynna łódko Ra.
Podłużna skrzynko z gołębiami Beduinów,
wydziobujących z powietrza nasiona granatu,
jesteś figurą poety, jego sobowtórem
w trzeciej izbie arcykapłana,
a każda struna to litania gwiazd ponad Saharą...
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.