Dziś, 18 stycznia, mija piąta rocznica śmierci ks. Jana Twardowskiego, wybitnego poety i jednego z najbardziej lubianych polskich autorów. Autor niezapomnianego wezwania „Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą" zmarł 18 stycznia 2006 r. w wieku 90 lat. Spoczywa w krypcie zasłużonych Polaków w świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie-Wilanowie.
Ks. Jan Twardowski urodził się 1 czerwca 1915 r. w Warszawie. Był magistrem filologii polskiej, żołnierzem AK, walczył w Powstaniu Warszawskim. Święcenia kapłańskie przyjął w 1948 r. Przez niemal pół wieku związany był z warszawskim kościołem sióstr wizytek, którego był wieloletnim rektorem.
Debiutował w 1937 r. tomem „Powrót Andersena” wydanym w nakładzie 30 egz. Mianem właściwego debiutu określa się wydane w 1970 r. „Znaki ufności”, które razem z tomem „Niebieskie okulary” uczyniły ze skromnego księdza bohatera kultury masowej. Ostatnie dziesięciolecie ubiegłego wieku to wprost eksplozja jego popularności - ukazało się kilkanaście biografii ks. Twardowskiego i wywiadów z nim, a co kilka miesięcy pojawiały się na rynku wznowienia jego dzieł i wybory poezji.
Niektóre aforyzmy, fragmenty wierszy weszły już do języka potocznego: „Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą...”, czy „Kochamy wciąż za mało i zawsze za późno”. Najbardziej znane tomiki wierszy ks. Twardowskiego to: „Nie przyszedłem pana nawracać”, „Miłość za Bóg zapłać”, „Miłość miłości szuka”. Dużym powodzeniem cieszą się także zbiory jego opowieści i anegdot, które powstawały na początku z myślą o dzieciach: „Zeszyt w kratkę”, „Niecodziennik”, „Elementarz ks. Twardowskiego dla grzeszników i świętych”.
Ksiądz-poeta nie lubił mówić o sobie jako o poecie – twierdził jedynie, że pisze wiersze. „Jestem tylko księdzem piszącym wiersze, dla którego wiara jest wciąż ważniejsza niż poezja. I to z czasem coraz bardziej" – powtarzał. Choć jego książki osiągały niekiedy stutysięczne nakłady, on sam za każdym razem, kiedy odbierał jakąś nagrodę albo udzielał wywiadu, był szczerze zdziwiony, że ktoś go jeszcze czyta. Wśród swoich poetyckich „idoli” wymieniał Adama Mickiewicza, Annę Kamieńską i Czesława Miłosza.
Ks. Twardowski słynął z poczucia humoru. „Jestem już leciwy, to znaczy otoczony pleśnią, grzybami i honorami” – komentował nadanie mu doktoratu honoris causa Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Przy innej okazji zapytany jak sobie radzi z namiętnościami odpowiedział: już sobie radzę.
Otrzymał wiele nagród literackich m in. PEN-Clubu, w 1999 r. został doktorem honoris causa KUL. Senat uczelni podkreślił przy tej okazji, że twórczość ks. Twardowskiego „niesie radość chrześcijańskiej nadziei, uczy głębi spojrzenia na świat i jest wielkim hymnem na cześć Stwórcy i stworzenia”.
Ks. Jan Twardowski zmarł w Warszawie 18 stycznia 2006 r. Miał 90 lat. Był pierwszą osobą, jaka spoczęła w krypcie zasłużonych Polaków w świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie-Wilanowie.
Kilka lat po śmierci słynnego księdza-poety watykański dziennik „L'Osservatrore Romano” zestawił ks. Jana Twardowskiego w jednym szeregu z najwybitniejszymi polskimi poetami: Czesławem Miłoszem, Zbigniewem Herbertem i Wisławą Szymborską.
Włoski polonista Andrea Ceccherelli podkreślił na łamach dziennika, że „franciszkanizm” księdza Twardowskiego „cechuje nade wszystko pozytywna postawa wobec świata, a obejmuje on takie aspekty, jak wysławianie tego, co małe, proste, ubogie, niewinnej 'dziecięcej wiary'; pogodna nieufność wobec racjonalizmu, która popycha autora do postawienia na zdumienie jako narzędzie odkrywania boskiego śladu w każdej rzeczy... Prostoduszny a zarazem mądry głos Jana od Biedronki, jak chciał się nazywać, trafia do nas, sceptycznych mieszkańców trzeciego tysiąclecia, z całą kruchością i mocą jego poetyki”.
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.