Jan T. Gross zdobył sławę, pieniądze i prestiż, przekonując świat, że Polacy nie tylko pomagali Niemcom w organizacji zagłady Żydów, ale także na tym dobrze zarobili. Wkrótce wyjdzie jego nowa książka.
Znalazł taką informację w jednej relacji i cytuje ją jako fakt. W rzeczywistości bp. Stanisława Łukomskiego w ogóle w tym czasie w Łomży nie było, gdyż ukrywał się. Historycy sprawę zbadali, udokumentowali. I co ? I nic. W kolejnych wydaniach „Sąsiadów” pojawia się informacja, że biskup wziął lichtarze i palcem w obronie Żydów nie kiwnął. Podobnie jest w „Strachu”, gdzie na wyjaśnienie wszystkich powojennych dramatów, także wynikających z zaangażowania sporej części Żydów w stalinowski aparat represji, ma jedno wytłumaczenie – to Kościół katolicki oraz wierność narodowej tradycji, czyli, jak pisze Gross, „katoendecja”, tworzyły grunt, na którym wyrósł zbrodniczy antysemityzm, którego wyznawcami mieli być m.in. kardynałowie Hlond, Sapieha, Wyszyński i wielu biskupów.
Bez historycznego kontekstu
Prace Grossa na temat relacji polsko-żydowskich w czasie okupacji nie są opracowaniami historycznymi ani esejami. Są pamfletem z nutą paszkwilu, mającym ugruntować przekonania, że Polacy w skali masowej w czasie okupacji współtworzyli Holocaust (teza „Sąsiadów”), a po wojnie go dokończyli, zgadzając się nawet na rządy komuny, aby usankcjonować zabór mienia żydowskiego (teza „Strachu”). Okupacja w książkach Grossa, zwłaszcza w „Strachu”, nie jest czasem niemieckiego i sowieckiego terroru i narodowego ucisku, lecz jedynie sprzyjającą okolicznością, która umożliwiła Polakom rozprawienie się z żydowskimi sąsiadami. Ze „Strachu” wyłania się ponury obraz społeczności bez jakiejkolwiek moralności i zasad, wśród której nie ma ludzi zasługujących na szacunek. A dowód na prawdziwość tej tezy ? Opis incydentalnych wydarzeń, uogólnienie jednostkowych relacji, ekstrapolacja, aż do absurdu, różnych, najczęściej mało wiarygodnych danych liczbowych, bez pokrycia w bazie źródłowej.
Rzecz jasna nie ma w pracach Grossa miejsca na refleksję o takich świadectwach jak Icchaka Cukiermana, jednego z przywódców Żydowskiej Organizacji Bojowej, który, nie zapominając o haniebnych zachowaniach Polaków, o tych, co ratowali Żydów, napisał: „Na tle antysemityzmu i powszechnej obojętności ludzie ci byli promieniami światła. Pomagając Żydom, ryzykowali życie, i to nie tylko swoje, ale także swoich rodzin. Czasami całego podwórza. W 1945 r., gdy organizowano mi spotkanie z prasą międzynarodową, powiedziałem wówczas szczerze i powtórzę to samo dzisiaj: żeby spowodować śmierć stu Żydów, wystarczył jeden polski donosiciel, ale żeby pomóc jednemu Żydowi, potrzebna była czasem pomoc dziesięciu Polaków, pomoc całej polskiej rodziny”.
Zapewne wielu czytelników Grossa na Zachodzie nie razi określenie „polskie obozy koncentracyjne”, gdyż naturalnie wpisuje się w kreację z jego książek. Gross nieraz stawia ważne pytania. Nie sądzę jednak, aby lektura jego specyficznych dzieł umożliwiała poważną dyskusję nad bolesnymi faktami z naszej przeszłości. Nowa książka Grossa już zdobyła rozgłos i z pewnością dobrze się sprzeda. „Znak” może więc liczyć na swoje „złote żniwa”, czy jednak cena tego sukcesu nie będzie zbyt wysoka?
Korzystałem m.in. z książek „Cena »Strachu«. Gross w oczach historyków” oraz „Wokół »Strachu«”
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...