Czyli o rozdzieleniu tego, co duchowe i religijne, od tego, co świeckie i przyziemne. I nie tylko.
Przyjrzyjmy się obu przesłankom: pierwsza w zasadzie nie jest nigdzie w dokumentach soborowych zapisana, wynika raczej z efektu późniejszej reformy soborowej, która zmieniła na tyle układ Mszy, że niektóre propria po prostu z niego wypadły. Ostatecznie można by je wykonać, np. przepisy dozwalają wykonywać graduał zamiast psalmu responsoryjnego, jednak są to wyjątkowe przypadki. Do tych „obiektywnych powodów” należy także liturgiczna praktyka, czyli unikanie utworów długich i to z bardzo prozaicznej przyczyny: nie pasują one do rytmu i dramaturgii nowej Mszy. Dawna muzyka liturgiczna pisana była do dawnego schematu, długość utworów dopasowana była do ich właściwego miejsca w liturgii. Podobnie jest z charakterem tych utworów, bardzo często się zdarza, że dawna kompozycja nie tylko nie pasuje do nowej Mszy długością, ale również charakterem.
Uważa się, również mylnie, że sobór ponad wszystko zaleca, aby wszystkie części Mszy były śpiewane przez całe zgromadzenie. Powoduje to unikanie utworów wykonywanych przez chór, o wysokim stopniu trudności, gdyż rzekomo wyklucza to ogół wiernych z uczestnictwa w liturgii.
Przesłanka druga, zresztą wzięta dosłownie z soborowej konstytucji o liturgii, została błędnie zrozumiana. Owszem, sobór zachęca do troskliwego zachowywania i otaczania opieką skarbca muzyki kościelnej, nigdzie jednak nie mówi, że ma się to dokonywać poza liturgią.
Zatem system dopuszczający koncerty muzyki kościelnej w kościołach jest sposobem bohaterskiego pokonywania problemów wytworzonych wcześniej przez samego siebie. Skoro należy troskliwie zachowywać skarbiec muzyki kościelnej, a jednocześnie nie da się jej wykonywać w liturgii, to należy dopuścić wykonywanie jej na koncertach. Błąd tkwi w obu przesłankach: ani sobór nie zalecał trzymania skarbca muzyki kościelnej poza nawiasem liturgii, ani nie sugerował, że dawna muzyka liturgiczna, chociażby chorał gregoriański, nie nadaje się do wykonywania w kulcie. Przeciwnie, jak wszyscy wiemy, Sacrosanctum concilium nazywa chorał gregoriański muzyką własną Kościoła rzymskiego.
Instrukcja Kongregacji Kultu Bożego wymienia szczegółowe warunki, pod którymi koncerty muzyki sakralnej mogą się w kościołach odbywać. Należą do nich:
– złożenie wniosku o zezwolenie do miejscowego ordynariusza;
– ustalenie szczegółów koncertu z proboszczem;
– wstęp powinien być bezpłatny;
– odpowiedni strój i zachowanie zarówno wykonawców, jak i słuchaczy;
– muzycy nie powinni występować w prezbiterium, a Najświętszy Sakrament powinien być przechowywany w przyległej kaplicy lub innym miejscu stosownie przyozdobionym;
– prezentacja i komentarz do koncertu powinien służyć głębszemu zrozumieniu muzyki i duchowemu uczestnictwu;
– organizatorzy winni złożyć na piśmie oświadczenie o odpowiedzialności cywilnej, pokrycia kosztów, uporządkowania budynku i naprawienia ewentualnych szkód.
Na 377 Zebraniu Plenarnym Konferencji Episkopatu Polski 14 października 2017 r. została zatwierdzona nowa Instrukcja Konferencji Episkopatu Polski o muzyce kościelnej, która powtarza niemal wszystkie zasady i warunki organizacji koncertów w kościele zawarte w instrukcji Kongregacji Kultu Bożego z 5 listopada 1987 r., z tą jedynie różnicą, że pomija zapis dotyczący bezwzględnego zakazu pobierania opłat za bilety. Zamiast tego zapisu instrukcja KEP informuje:
Koncerty w kościołach mają służyć duchowemu dobru słuchaczy, dlatego nie mogą być zwykłą działalnością gospodarczą. Organizator ponoszący określone koszty (np. godziwe honorarium dla artystów zawodowych) może zadbać o formę ich zwrotu, zachowując odpowiednie przepisy prawa.
Tak enigmatyczne sformułowanie w praktyce oznaczać może po prostu wycofanie się z nakazu wolnego i bezpłatnego wstępu. Będzie to oczywiście na rękę zawodowym muzykom, którzy w inny sposób nie mają możliwości wykonywać swego zawodu i otrzymywać wynagrodzenia. Jednocześnie konsekwencje takiego postawienia sprawy wydają się oczywiste: muzycy kościelni nadal nie mogą liczyć na godziwe warunki zatrudnienia, a my na godziwą muzykę w ramach liturgii jako na coś powszechnego. Generalnie sytuacja wygląda następująco: jeśli chcemy posłuchać dobrej muzyki kościelnej, to musimy udać się na koncert i za niego sami zapłacić. Na Mszy dobrej muzyki nie usłyszymy, bo hierarchia kościelna unika zatrudniania dobrych muzyków kościelnych. Nadal jeśli uda się gdzieś usłyszeć piękną muzykę w liturgii, będzie to możliwe dzięki hobbystom i fascynatom liturgicznym, a nie jasnym regułom jej obecności.
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.