Pogaństwo, zwłaszcza greckie, znało ideę męczeństwa, ale nie znało idei ofiary. Był męczennikiem Prometeusz, był męczennikiem Edyp, była męczennicą Antygona. Wszyscy oni byli męczennikami podziemnego fatum.
W ich losie ukazywała się ostateczna prawda o dramacie człowieka. Od losu uciec nie można – ta prawda nie przyniosła żadnego wyzwolenia. Bohater grecki przegrywał w starciu z fatum. Kiedy przegrywał, milczał, bo nie miał już nic do powiedzenia ani bogom, ani ludziom. Jego tragedię komentował pieśnią chór. Pieśniarz i poeta dążyli do tego, ażeby tragedię fatum przemienić w wielkie dzieło sztuki. Zamiast rozpaczać nad losem bohatera, można było los ten ubrać w kategorię piękna i uczynić przedmiotem podziwu. Sztuka grecka dokonuje cudu: skłania do podziwiania tragicznej historii ludzi. To przynosi jakąś ulgę, to powoduje dystans, odległość, w pewnym sensie wyzwala. Ale wyzwala w tym sensie, że oddala od wzroku. Rozwiązania tego będzie potem próbował każdy artysta przy każdym męczeństwie. Wielki artysta będzie starał się ludzkie męczeństwo zamknąć w pięknie tragedii i uczynić je przedmiotem estetycznego podziwu.
Estetyczne przezwyciężenie klęski nie jest jednak jej przezwyciężeniem do końca. Ono wyrasta z pogaństwa i pozostaje w ramach pogaństwa, nawet wtedy, jeżeli uznać trzeba, że taka estetyka jest najwyższym wykwitem pogańskiego ducha. A dlaczego tak jest, że nie ma przezwyciężenia? Jest tak dlatego, bo estetyka nie stwarza więzi. Antygona jest sama, Promoteusz jest sam, Edyp jest sam. Nikt im nie jest za nic wdzięczny. Jest fatum, ale nie ma wiernej wdzięczności. Bo też nie ma usprawiedliwienia.
Ale Chrystus nie jest sam. Chrystus od samego początku rodzi wyznawców, to znaczy tych, którzy wiedzą, co to jest wierna wdzięczność. I dlatego łaska zajmuje miejsce fatum. Fatum wiązało człowieka z tym, co poniżej człowieka. Łaska, czyli wdzięk ducha, łączy Chrystusa z Piotrem, Piotra z Pawłem, Pawła z Teofilem, mnie z tobą. Łączy o tyle, o ile rozumiemy, co to jest wierna wdzięczność Chrystusowi za wybranie, za usprawiedliwienie, za to, że stawszy się ciałem, stał się potem słowem, ażeby do Boga przemówić za ciebie i za mnie.
Tego niezwykłego dzieła usprawiedliwienia dokonuje Bóg w obliczu Boga. To zdumiewające. To szokujące, a może nawet gorszące – jak twierdzi Nietzsche. Syn Boży umiera na krzyżu w obliczu Boga Ojca. Bóg Ojciec stwarza świat dla Syna, aby Syn mógł świat usprawiedliwić dla Ojca.
Ale tego nie należy rozumieć po dziecięcemu. To nie jest tak, że jeden Bóg syci się widokiem bólu drugiego Boga. Nie ma przecież dwóch Bogów. Bóg jest jeden. To, co się dzieje, dzieje się w łonie jednej i tej samej Boskości. Usprawiedliwienie dokonuje się w łonie Trójcy Świętej. Dzięki ofierze Syna Bożego, który stał się człowiekiem, człowiek wkroczył w wewnętrzne życie Trójcy Świętej. Jak kiedyś dzięki Maryi słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami, tak teraz dzięki usprawiedliwieniu dokonanemu przez Syna Bożego, ciała nasze stają się częścią słowa i mieszkają między osobami Trójcy Świętej.
***
Powyższy tekst jest fragmentem najnowszej książki ks. Józefa Tischnera Nadzieja czeka na słowo. Rekolekcje, która ukazała się nakładem wydawnictwa Znak. Tytuł artykułu pochodzi od redakcji.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.