Dlaczego Bach? Dlaczego Brazylia? Jak sprawić, aby współgrały ze sobą barokowe elementy Bacha z brazylijskim choro?
Był jakiś powód, aby połączyć te dwa style i Bach w Brazylii celebruje teraz oficjalne małżeństwo pomiędzy dwoma muzycznymi formami, które już od ponad stu lat były w sobie zakochane. I oto są, nareszcie razem.
Choro to unikalny styl, sytuujący się pomiędzy muzyką klasyczną i popularną. Z różnych punktów widzenia, to doskonałe tło do spotkania strukturalnej kompozycji i złożoności muzyki klasycznej z większą swobodą improwizacji muzyki popularnej. Jako klasyczna – wymaga wirtuozerstwa instrumentalnego, ale grana jako jazz ma swój „swing”.
Podczas wszystkich dekad transformacji choro, styl ten zachował swe korzenie, swój klasyczny, prawie barokowy charakter. W utworach Pixinguinhi można usłyszeć charakterystyczne bogactwo kontrapunktów. U Abla Ferreiry, słyszymy melodię niezwykle wyrafinowaną. U Radamesa Gnattali istnieje cała złożoność i reguły kompozycji klasycznych.
ALUAFLUTUA
Bach in Brazil - Invenção de duas partes nº 8
„Jako wieloletni miłośnik muzyki brazylijskiej, a zwłaszcza stylu choro, czekałem na okazję do wyprodukowania płyty, która stanowiłaby bardziej formalne połączenie muzyki brazylijskiej i jej klasycznych przodków. Mimo iż wielu kompozytorów i muzyków już eksperymentowało w ten sposób, żaden projekt nie stawiał za główny cel wykorzystania owocnego związku tych dwóch tradycji muzycznych. Aby pójść o krok dalej, poprosiłem Henrique Cazesa, aby stworzył nowe aranżacje muzyki Bacha, łącząc ją ze stylem choro, wykorzystując jednocześnie elementy Bacha i baroku – nowe aranżacje niektórych znanych utworów choro. Celem było sprawienie, aby utwory Bacha były bardziej „swingowe” na sposób brazylijski oraz zaakcentowanie tendencji kontrapunktowej między innymi u Pixinguinhy w taki sposób, aby sam Bach mógł to docenić.
I oto efekt. Po licznych próbach i debatach (tak, debatach, ponieważ z szacunku dla obydwu stylów, muzycy obawiali się, aby nie wyprodukować czegoś banalnego) myślę, że osiągnęliśmy cel. Efekt nie ma nic wspólnego z akademickimi ćwiczeniami, ani nie jest fuzją o czysto komercyjnych intencjach: jest ekspansywny, przyjemny, swingujący. Mam nadzieję, że Państwa reakcja będzie podobna do mojej pierwszego dnia próby. Gdy zapytałem: „Czy to zadziała?”, muzycy odpowiedzieli mi Koncertem Włoskim. Gdy usłyszałem tamburyn, nic już nie musiało mnie przekonywać, a na moich ustach pojawił się uśmiech.”
Premiera albumu 29 marca!
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.