Kolejny komediant próbujący w końcu zagrać coś na serio?
Nie do końca. Bo choć w Hollywood to dość częsty przypadek (jakaś aktorka, czy aktor przez lata grywa te same role i wreszcie postanawia pokazać się z innej strony), to w przypadku Bena Stillera sprawa wygląda nieco inaczej.
Pewnie, że większość widzów kojarzy go przede wszystkim z ról komediowych („Zoolander”, „Noc w muzeum”, „Poznaj mojego tatę”), ale przecież na koncie ma także kultowe „Orbitowanie bez cukru” (które sam w 1994 roku wyreżyserował), czy role w filmach Noaha Baumbacha – chociażby w „Greenbergu” z 2010.
Nakręcona w 2017 roku „Proza życia” należy właśnie do tej drugiej kategorii. Produkcji nietypowych, oryginalnych i ambitniejszych, bo grany przez Stillera bohater, Brad Sloan, zmaga się tu m.in. z kryzysem wieku średniego.
Jego syn właśnie wybiera się do college'u, ale by sfinansować studia, Brad musi wziąć ogromną pożyczką. A nawet ona w pełni nie pokryje niebotycznych kosztów edukacji, więc zadłużyć będzie musiał się także i syn.
Brad postrzega więc swoje dotychczasowe życie jako porażkę. Jego koledzy z roku porobili światowe kariery (pojawiają się na okładka branżowych pism; wypowiadają w mediach jako eksperci; jeden zarobił tyle, że kupił sobie własną wyspę i przeszedł na emeryturę). – A co ja osiągnąłem? – pyta sam siebie bohater i nie może uwierzyć, jak bardzo odstaje od reszty dawnych kupli ze studiów. Których zresztą unika. Bo i chyba oni unikają jego. Nie zapraszają go już np. na imprezy, o których dowiaduje się po fakcie z kolorowych czasopism…
A jednak będzie musiał się do nich odezwać. Syn coś pomiesza, przegapi termin rozmowy wstępnej na studia i, niestety, teraz trzeba będzie spróbować „po znajomości”. Bradowi się to nie uśmiecha, ale co zrobić? Syn to syn.
I dobrze się stanie, bo kolejne rozmowy i spotkania z (dawnymi?) przyjaciółmi sporo bohaterowi uświadomią. A i nam, widzom, również. Że nie zawsze jest tak, jak myślimy. Jak pewne rzeczy sobie interpretujemy, układamy w głowie, (ir)racjonalizujemy…
Samo życie. Proza życia. Czyli bardzo życiowy film. Warto więc go obejrzeć.
*
Tekst z cyklu Filmy wszech czasów