Dawno nie czytałam strof autora tak pogodzonego z przemijaniem jak Jarosław Jakubowski w tomie „Dzień, w którym umarł Belmondo”.
Zbiorek składa się z dwóch części o nazwach przywodzących na myśl tytuł książki Konwickiego: „Kalendarz” i „Klepsydra”. Obie sygnalizują, jak bardzo przez tę poezję płynie czas. Razem z opowiadającym przemierzamy pory roku i zmieniające się sytuacje „wyjazdowe”, wtapiając się w odkrywany przez niego krajobraz nie tylko zewnętrzny, ale i duchowy, ciekawszy, bo dotyczący zapisującego. W tej wędrówce nie ma tekstów przypadkowych, każdy jest stacją, na której warto się za zatrzymać. Już pierwszy, noszący tytuł „Kwiecień. W ciemności”, skłaniający, by choć przez moment pomyśleć o Eliocie, przypomina, że żegnamy się z życiem nieustannie, ale jeśli zgodzimy się na ten rytm, możemy odnaleźć wewnętrzną harmonię, nadającą sens każdemu dniowi. Przejmująco i prawdziwie brzmią linijki wspomnianego wiersza: „Stanąć i zapłakać nad tym, co minęło/ lecz odejść nie chce, płakać się długo, aż do wyczerpania/ pozwolić sobie na słabość tak wielką/ I nagą jak drzewo/ I więcej nie wrócić, bo nie ma powrotów (…)”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...