Oasis i Blur to najpopularniejsze zespoły z rwącego w latach 90. ubiegłego wieku nurtu zwanego britpopem.
Później ich historia zapisała wzloty i upadki. Dziś w odtwarzaczach fanów obu grup kręcą się świeże dźwięki ich ulubieńców. Na półki wróciły premierowe nagrania Blur. A od paru tygodni są tam nowe piosenki Noela Gallaghera – gitarzysty, współtwórcy Oasis. Noel Gallagher’s High Flying Birds – pod tą nazwą zapisuje się solowa ścieżka autora takich przebojów sprzed lat jak „Wonderwall” czy „Stand by Me”. Kilka utworów z ostatniej płyty Noela ma szanse pozostać z nami na dłużej niż jeden sezon. Chłopak z gitarą z Manchesteru (dziś już 56-letni) nie stracił smykałki do pisania świetnych piosenek. „To powrót do początków. Marzenie, patrzenie w niebo i zastanawianie się nad tym, czym może być życie” – oświadczył Gallagher. „To dla mnie tak samo prawdziwe dzisiaj jak we wczesnych latach dziewięćdziesiątych”. Dostajemy zestaw pop-rockowych numerów, skrojonych pod radio („Council Skies”, „Pretty Boy”), akustycznych ballad z dyskretnie wplątanymi sekcjami smyczków i dęciaków („Dead to the World”, „Trying to Find a World That’s Been and Gone pt. 1”) oraz to, co najprościej określić stylem Oasis („Open the Door, See What You Find”). I jeszcze gościnnie występuje Johnny Marr, gitarzysta The Smiths – grupy, która wpłynęła na britpopowych artystów. Z kolei w piosence „There She Blows!” powiało klimatem Beatlesów, zaś „Love Is a Rich Man” mogłaby znaleźć miejsce w repertuarze Rolling Stonesów.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.