PRL-owski produkcyjniak? Nic bardziej mylnego.
Bo ten nakręcony w 1974 roku film, więcej jednak ukazuje nam „mroków czasów komuny”, niż sztandarowych założeń socrealistycznej twórczości i ówczesnej propagandy. Sporo to krytyki systemu i zagrożeń, które, tak wówczas hołubiony awans społeczny, niósł wraz z sobą.
Głównym bohaterem filmu jest Franek, grany przez Krzysztofa Stroińskiego, który po śmierci ojca rozważa opuszczenie rodzinnej wsi. Na gospodarstwie zostałby starszy brat, on zaś przeniósłby się do miasta, gdzie chciałby pracować i, jednocześnie, uczyć się.
Póki co próbuje dojeżdżać, co oczywiście nie jest takie proste. Traci na to mnóstwo czasu i energii, a i wciąż dostaje mu się, to z jednej, to z drugiej strony. W mieście jest tym gorszym, bo ze wsi. Na wsi zaś tym, któremu marzy się zostać wielkim panem. Miastowym.
Jak przekonać do siebie brata, czy nowych kolegów z fabryki? Oczywiście alkoholem. A pije się tu nieustannie. Przy każdej okazji. Więc jak tu się teraz uczyć do matury? A jak zaimponować dziewczynie, która wpadła w oko?
Franek próbuje. Czasem się miota. Czasem ulega. A gdzieś tam, na horyzoncie, pojawia się jeszcze myśl o studiach...
Reżyser i scenarzysta filmu, Waldemar Podgórski, oparł fabułę na mocno autobiograficznej powieści Ryszarda Binkowskiego. I jednemu i drugiemu świetnie udało ukazać się ówczesne realia. Mentalność. „Sojusz robotniczo-chłopski”, zawierany, niestety niemal wyłącznie przy kieliszku. A to też tylko na chwilę, bo alkohol raz-dwa zaczynał działać, więc zaczynały się też awantury, bijatyki i inne ekscesy, których w filmie sporo.
A jednak ogląda się go całkiem nieźle. Jakąś prawdę historyczną o tamtej epoce przynosi. A i okazuje się, że nie tylko brytyjskie kino społeczne potrafi, potrafiło opowiadać takie historie. Ta zaś jest bardziej swojska. Bogatsza o wspomniane już PRL-owskie, robotniczo-chłopskie klimaty. Realia. Tym bardziej zachęcam więc do obejrzenia, czy przypomnienia sobie tej produkcji, którą często można obejrzeć np. na kanale Kino Polska.
Tekst z cyklu Filmy wszech czasów
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...