W marcu 1983 roku wśród sześćdziesiątki innych dziennikarzy towarzyszyłem Janowi Pawłowi II jako specjalny wysłannik PAP w jego siedemnastej podróży zagranicznej. Prowadziła do Kostaryki, Salwadoru, Nikaragui, Panamy, Gwatemali, Hondurasu, Belize i Haiti.
Gdy przylecieliśmy do Salwadoru ogarniętego wojną domową papież poprosił, aby nie towarzyszyła mu w przejazdach przez stolicę kraju wojskowa straż honorowa. Mogłoby to bowiem być uznane przez wiernych za akceptację dla armii prowadzącej wojnę z popieraną przez większość ludności ludową partyzantką. Z okazji wizyty papieża ogłoszono jednodniowe zawieszenie broni. Władze zgodziły się pod pewnymi warunkami, aby Ojciec Święty odwiedził katedrę w San Salvador, gdzie na rozkaz przywódcy ultraprawicy, majora Roberto d'Aubuissona, zamordowano przy ołtarzu arcybiskupa Oscara Romero.
Byłem jednym z pięciu dziennikarzy, którzy towarzyszyli papieżowi podczas modlitwy w katedrze - na tylu zgodziły się władze. Tłumy wiernych zostały przez kordon zatrzymane pół kilometra od miejsca męczeństwa abpa Romero. Słów głośnej modlitwy Jana Pawła II klęczącego w miejscu kaźni nie mogliśmy usłyszeć: tuż nad pustą katedrą krążyły cały czas z rykiem silników dwa lub trzy wojskowe śmigłowce.
Podróż Jana Pawła II do najuboższej części Ameryki Łacińskiej, do Ameryki Środkowej, w marcu 1983 roku - osiem krajów w ciągu dziesięciu dni - była jedną z najtrudniejszych, jakie odbył on w ciągu całego pontyfikatu.
Papież zaczął ją od Kostaryki, kraju bez wojska, który był oazą spokoju i demokracji. Ze względów bezpieczeństwa powracał do niego co wieczór na nocleg wraz ze swymi współpracownikami i dziennikarzami, którzy mu towarzyszyli w volo papale.
Papieski boeing Alitalii wylądował w stolicy Kostaryki, sennym San Jose, którego architektura zachowała kolonialny charakter, 3 marca. Ćwierć miliona wiernych przyszło tego dnia na mszę świętą. Papież celebrował ją w parku miejskim La Sabana. Odbywała się w najspokojniejszym miejscu Ameryki Łacińskiej, jednak Jan Paweł II mówił w swej homilii o dramatycznej rzeczywistości regionu.
"Rozdzierający krzyk podnosi się z tych ziem. Woła o pokój, o położenie kresu wojnom i gwałtownej śmierci. Kościół walczy z niesprawiedliwością, działa na rzecz pokoju oraz przezwyciężenia nienawiści i przemocy" - mówił papież w homilii.
My, dziennikarze towarzyszący Ojcu Świętemu, wiedzieliśmy, że mówi o rzeczywistości, wobec której mieliśmy stanąć nazajutrz w Salwadorze.
Wieczorem w San Jose papież spotkał się z duchowieństwem regionu wystawianym codziennie na wielką próbę wobec cierpień ich wiernych. Ostrzegał przed pokusą łatwych wyborów: "Nie dajcie się zwieść partyjnym ideologiom!". Tłumaczył, że nie pomagają one wydobyć się "ze spirali przemocy".
Nawiązał w ten sposób do toczącej się walki między bezwzględnymi rządami wojskowymi a ideologiami marksistowskimi, które w tamtych czasach bardzo umocniły się w Ameryce Łacińskiej.
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...