Czy warto do niego wrócić? Obawiam się, że nie. A jednak napisać o nim trzeba. Choć było to jedno z moich największych kinowych rozczarowań.
Wojciecha Smarzowskiego chyba nikomu przedstawiać nie trzeba. Przez lata reżyser ten uchodził za artystę, który potrafił wstrząsnąć polskimi sumieniami.
„Wesele”, „Drogówka”, „Pod Mocnym Aniołem” – filmy dziś niemal już kultowe. Choć przecież nieprzyjemne. Trudne w odbiorze. Ukazujące jednak jakąś prawdę o polskim społeczeństwie. Mentalności. Absurdach, które, mimo, że kumuna dawno padła, wciąż mnożą się na potęgę i czasem ma się wrażenie, że w XXI wieku mamy ich nawet więcej niż u Barei.
Także w Kościele, więc, co tu dużo mówić, na „Kler” się czekało. Jedni jak na katharsis, inni jak na ścięcie (bo, a nuż, zobaczą siebie na ekranie). Tymczasem zobaczyliśmy to, co już dawno wiedzieliśmy. Bo też większość fabuły to „ścinki” z artykułów prasowych opisujących mniejsze i większe afery z udziałem duchownych.
Ujawniać, piętnować takie zachowania – jak najbardziej. Słusznie. Ale to robota chyba jednak bardziej dla dziennikarzy śledczych, nie zaś dla reżyserów filmowych. Od nich oczekujemy czegoś więcej. Jakiegoś wzniesienia się ponad to. Przerobienia, przemieniania prozy życia w sztukę. W coś uniwersalnego, co będzie aktualne za 10, 50 i 150 lat. Tymczasem „Kler” to takie posklejane ze sobą scenki z aferkami, wybrykami, odlotami księży, do których można by doklejać kolejne, i kolejne (np. „wydarzenia w Dąbrowie”), ale to są rzeczy, które znamy z mediów. Więc po co, kolejny raz, oglądać to samo w kinie?
Ten sam zarzut stawiano Patrykowi Vedze w nakręconej rok później „Polityce”. Zestawienie ze sobą Vegi i Smarzowskiego jeszcze parę lat temu uchodzić mogłoby za kiepską prowokację. Niestety, od jakiegoś czasu styl twórcy „Róży”, coraz bardziej przypomina to, co wyczynia reżyser „Kobiet mafii” i „Botoksu”. Bezpardonowo, ostro, wulgarnie. Byle dowalić i… byle jak.
Bo kamera tak samo trzęsie się i u jednego, i u drugiego. A i z usłyszeniem dialogów podobny kłopot.
Co gorsza, Smarzowskiemu ewidentnie zaczyna już brakować nowych pomysłów. Po drugim „Weselu” z 2021 roku (pierwsze oglądaliśmy w 2004), planuje w 2025 nakręcić „Dom dobry” („Dom zły” mieliśmy na ekranach w 2009).
Internauci już śmieją się, że do „Róży” powinien dokręcić „Chryzantemę”, następnie pewnie będzie „Straż Miejska”, „Pod Mocniejszym Aniołem”, „Podole” i „Klerycy”. A potem co? Od początku?
*
Gdyby jednak ktoś chciał „skusić się” na „Kler”, daję znać, że w niedzielę 24 marca o godz. 22:45 film wyemituje stacja TVN 7.
On-line moża go oglądać m.in. na Netflixie.
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...