Koncert "Gospel na Skałkę" na dobre wrósł w muzyczno-kulturalny krajobraz Krakowa i co roku nie brakuje chętnych, by w plenerze śpiewem uwielbiać Boga.
Organizatorzy tego wydarzenia, czyli Stowarzyszenie Gospel w Krakowie, przyzwyczaili się, że sporo osób zadaje pytanie: czy aby na pewno nie będzie padać deszcz? Odpowiadają zawsze w ten sposób: że to Pan Bóg dba o pogodę. I rzeczywiście przez wszystkie lata nie zdarzyło się, by koncert był odwoływany z powodu złych warunków atmosferycznych albo zakłócały go deszcz czy burza. Pogoda zawsze była wspaniała. Wydawało się jednak, że w tym roku, gdy nadszedł czas na jubileuszowe wydanie „Gospel na Skałce”, nastąpi zmiana zasad albo też wyjątek od reguły…
- Wczoraj, gdy mieliśmy próbę, rozpętała się burza, w mikrofonach słyszeliśmy trzaski piorunów. Dziś próba generalna była w ulewnym deszczu, mikrofony trochę nam zamoczyło. Ale my wierzymy, że za chwilę wyjdzie słońce - mówiła Lea Kjeldsen, prezes Stowarzyszenia Gospel w Krakowie, która wiele lat temu zaszczepiła muzykę gospel na polskiej ziemi, kilkanaście minut przed godziną 15, wycierając zalane deszczem krzesła dla publiczności.
Wielkie było zaskoczenie tej publiczności, której przybywało z minuty na minutę (bo deszcz jakby nieco się zmniejszał), gdy kilka minut przed godziną 15, czyli przed rozpoczęciem koncertu, zza chmur wyszło tak mocne słońce, że można było zamknąć parasole, schować kurtki z kapturami i zacząć się opalać.
- Nie mogło być inaczej, wszak hasłem tegorocznego koncertu są słowa zaczerpnięte z Ewangelii ze spotkania Pana Jezusa z Jairem, którego córkę Jezus chwilę potem wskrzesił. "Nie bój się, wierz tylko". Pan Bóg zrobił nam tylko deszczową próbę wiary. Widział, że nie zrażamy się tym deszczem, że przyszliśmy i chcemy Go uwielbiać. On wie, że my wierzymy, że te pieśni mają moc, skoro tak, to nie mogliśmy się wycofać - komentował o. Mariusz Tabulski, przeor ojców paulinów ze Skałki, witając na scenie zjednoczone w tym wspólnym dziele wszystkie małopolskie chóry gospel. Wielki ponad stuosobowy chór "Gospel na Skałce" jak co roku stworzyli bowiem przedstawiciele: Camino, DeocentriCity, Chór Gospel Alwernia, Chór Gospel Mszana Dolna, Faceci w Czerni, GospelSenior, Grodzka Gospel, Gospel Voice, Mistral Gospel Choir, Kraków Gospel Choir, Joyful Voice, Raba Gospel Choir i Tarnowski Chór Gos.pl. Dowodzili zaś nimi Colin Williams z Wielkiej Brytanii (wokalista, kompozytor i aranżer, który dyryguje od 18. roku życia i współpracował z największymi gwiazdami gospel) oraz Mateusz Madej (gitarzysta, klawiszowiec i producent muzyczny, gra w zespołach prezentujących szeroki wachlarz gatunków, jest też dyrygentem Kraków Gospel Choir).
- Wczoraj mówiłem do chórzystów, że dźwięki burzy oznaczają, że Pan Bóg przesuwa dla nas chmury, żeby podczas koncertu już ich nie było. On chciał, żebyśmy Mu zaufali. Bo jeśli ufamy człowiekowi, to on może nas zawieść, a Bóg nigdy nas nie zostawi. Powiedz więc Bogu, by to On przejął kontrolę nad tym, co się dzieje, a wtedy nie trzeba się już bać - zachęcał zebranych Colin Williams, zapraszając wszystkich do spontanicznego uwielbienia, śpiewu, klaskania.
Pogoda wytrzymała prawie do końca koncertu. Prawie, bo tylko przez kilka minut publiczność pokropił deszcz, ale jego siłę można było porównać do kropidła z nieba. Mocniej zaczęło padać dopiero na jego zakończenie. Tym jednak nikt się już nie przejmował, a bisy trwały jeszcze długo.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.