Z Wańkowiczem rozmawiał przy kawie, z Bryllem dyskutował w pociągu. Jego publikacje znajdują się w bibliotece NASA... Kim tak naprawdę jest hodowca drobiu spod Łukty?
Jan Dąbrowski urodził się na Wołyniu, ale jako dziecko przeniósł się wraz z rodziną do Ostródy. W szkole średniej był świetny z przedmiotów humanistycznych, doskonale interpretował utwory, uwielbiał czytać, ale olimpiady wygrywał z matematyki. Nic dziwnego, że miał trochę problemów z wyborem kierunku studiów. W końcu jednak, podążając za dziecięcym marzeniem o karierze naukowca, wybrał fizykę na Uniwersytecie Warszawskim. Po studiach wrócił do Ostródy i rozpoczął pracę w Zespole Szkół Zawodowych. Tam też przyszedł pierwszy wielki sukces – w szkolnej pracowni skonstruował laser helowo-neonowy.
Hologramy wykonywane techniką laserową były w tamtym czasie rzadkością, a pojawienie się takiego sprzętu w szkole średniej wywołało niemałą sensację – pan Jan razem ze swoimi uczniami trafił do gazet, radia i telewizji. Podobno to właśnie od tego ich osiągnięcia wzięło się znane powiedzenie „Polak potrafi”. Potencjał naukowy nauczyciela z Ostródy został szybko zauważony i pan Dąbrowski otrzymał ofertę pracy najpierw z Instytutu Kształcenia Zawodowego w Warszawie, a potem z uniwersytetu w irackim Mosulu.
Złote lata Iraku
Łukasz Czechyra/GN Algier ze względu na biel budynków nazywany jest El-Bahdja – Alger la Blanche, co znaczy Algier Biały – Do pracy na uniwersytecie w Mosulu jechałem, a właściwie leciałem z duszą na ramieniu. Nie miałem pewności, czy poradzę sobie na wyższej uczelni. Miałem już co prawda napisany częściowo doktorat na temat zastosowania światła laserowego w nauczaniu optyki, ale mimo wszystko nie byłem pewny swego – wspomina pan Jan. Jak sam mówi, na początku był otumaniony i źle interpretował różne rzeczy – trafił w końcu do bardzo egzotycznego kraju. – W tamtych czasach Polska miała bardzo dobre stosunki z Irakiem. Budimex budował drogi, kraj się rozwiał, ludziom żyło się dobrze – to były ich złote lata. Tak było do czasu, kiedy Saddam Husajn przejął władzę, zaczął walczyć z Iranem i wszystko się posypało – mówi były nauczyciel.
Łukasz Czechyra/GN Życie w Afryce upodobniło go do mieszkańców – często był uważany za Araba Po rocznym pobycie wrócił do Polski, ale bardzo szybko znowu ją opuścił na rzecz pracy w Afryce – tym razem w Algierii. – Algierczycy przyjęli nas bardzo entuzjastycznie. Wierzyli, że my ich wykształcimy i nauczymy wielu rzeczy, a wtedy, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, wszystko się odmieni w ich kraju. Tak się, niestety, nie stało – opowiada pan Jan. W czasie, kiedy nauczał w Tlemsen, w Algierii zaczęło się robić nieciekawie – ludność tego kraju w ciągu 20 lat od uzyskania niepodległości zwiększyła się z 7 mln do 20 mln mieszkańców, na co państwo nie było przygotowane. Brakowało miejsc pracy, mieszkań. – Zaczynało się robić niebezpiecznie, trzeba było wracać – decyzja pana Jana była szybka.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...