To chyba jeszcze nie jest ten moment. Choć „podwaliny teoretyczne” już są. Więc jak tak dalej pójdzie, w końcu zostaniemy hobbystami-hodowcami… gołębi.
W sumie nic bardziej śląskiego, nie licząc szkata i fusbalu. A że Żona zaczęła się ostatnio zapuszczać w te rejony…
Dowodami jej wędrówek m.in. nasz portalowy cykl „Spotkania z przyrodą”. Ale wiadomo – żeby coś napisać, trzeba się najpierw naczytać. A że lubimy sobie czytać razem, na głos, to i np. czytujemy od kilku miesięcy „faunę & florę”.
W najnowszym, grudniowym numerze tego miesięcznika, jak zwykle – raj dla gołymbiorzy i hodowców innych ptoków. Ale jest i artykuł Radosława Kożuszka zatytułowany „Co dawniej polowało na ludzi?”. Przy fragmencie o prakotach nasz domowy sierściuch zdaje się okazywać całkiem spore zainteresowanie.
- Kiedyś to było! – mruczy chyba sobie pod nosem, słuchając o wyczynach swoich kocich praprzodków z gatunku Dinofelis, czy Machairodontine. W czym zresztą wcale tak bardzo nie różni się ode mnie, zaglądającego od czasu do czasu na facebookwy fanpage o historii chorzowskiego Ruchu i ekscytującego się prehistorycznymi sukcesami Niebieskich.
Osiem goli Wilimowskiego 88 lat temu! 5:0 z Dynamem Kijów 70 lat temu! Mistrzostwo Polski w 1979! I tak dalej, prawda...
A co dalej?
Czekōm na Barbórka. To wtedy Ruch zagra w Pucharze Polski w Skierniewicach. Trzeba wygrać by przejść do następnej rundy, i następnej, i… Tak, tak. Europejskie puchary już/znów na wyciągnięcie ręki.
Pomarzyć zawsze można, co? Zresztą kibic wiele więcej zrobić nie może.
Żona ma łatwiej. Bo gdy tylko wracamy do lektury, trafiamy na terminarz wystaw Polskiego Związku Hodowców Gołębi Rasowych i Drobnego Inwentarza.
- Jedziemy? Ja bym chciała pojechać! – słuchamy ze zdumieniem i tylko nie wiem kto większym: ja, czy kot?
Ja się zastrzelę. Tam nas jeszcze nie było…
*
Felieton z cyklu Okiem regionalisty
Jej ponowne otwarcie i rekonsekracja nastąpi w najbliższy weekend.
Dziennikarz, grafik, satyryk, malarz, a przede wszystkim twórca kultowego "Przekroju".
Grać można na ligawkach, trąbitach, bazunach, rogach pasterskich...
Trudno znaleźć osobę, która nie słyszała choć jednej piosenki z tej płyty.
Kto wie, czy nie jest to jedna z najlepszych ekranizacji prozy Jane Austen w dziejach.