I znów niezdobyty. Gdyby król Polski Władysław Jagiełło miał do dyspozycji współczesnych dzielnych rycerzy-rekonstruktorów, w 1410 r. zająłby zamek niechybnie.
Od 21 do 24 lipca br., już po raz dwunasty, choć po raz pierwszy w reżyserii i scenografii wg. Bogusława Wołoszańskiego, odbyło się kolejne oblężenie stolicy państwa krzyżackiego.
– Chciałem, żeby w widowisku dominowała prawda historyczna – podkreślił Wołoszański. I rzeczywiście, prawie dwumiesięczne oblężenie, które nieomal nie przerodziło się w klęskę, skończyło się dla strony polskiej porażką. W 1410 r. zdecydowało o tym kilka czynników. M.in. zdecydowana postawa komtura ze Świecia Henryka von Plauena, nieprzygotowanie wojsk polsko-litewskich do długotrwałego oblężenia, zagrożenie granic Rzeczypospolitej przez sprzymierzeńców zakonu. Może i dobrze, bo każdy wystrzał z armaty warty był wówczas tyle, co dwie krowy. A i tak po zakończeniu wojny trzynastoletniej zamek został poddany stronie polskiej bez krwawej jatki.
Rekonstrukcji towarzyszyły efekty specjalne: huk z „puszek” i hakownic. Również w walce rycerze może i nieco przeholowali, bowiem nierzadko spod skrzyżowanych mieczy leciały iskry widoczne aż na widowni. Przeżyli wszyscy, poza jednym krzyżackim zdrajcą, który nie chciał walczyć z Polakami. Powiesili go bracia na rozkaz von Plauena. Pozostał nieżywy przez całą godzinę. W rolę króla Jagiełły wcielił się Karol Strasburger, Mikołaja Trąbę zagrał Marek Siudym, a wstrętnego Plauena Krzysztof Warunek.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.