Mieszkańcy warmińskiego Reszla przygotowują się do widowiska plenerowego nawiązującego do procesu i spalenia na stosie przed 200 laty ostatniej czarownicy w Europie, Barbary Zdunk. Był to ostatni taki proces i egzekucja w nowożytnej Europie.
"Widowiska plenerowe ma być odtworzeniem zarówno procesu Barbary Zdunk, jak i jej egzekucji" - powiedział PAP dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury w Reszlu, Artur Galicki.
Aktorami w inscenizacji mają być amatorzy - mieszkańcy Reszla zarówno młodzież i dorośli. "Właśnie z Wrocławia przyjechały do nas stroje dla aktorów, nagrywamy dubbingi" - powiedział Galicki.
O tym, co spotkało Barbarę Zdunk niewiele wiadomo, a fakty mieszają się z legendą, która jest w Reszlu wciąż żywa. Wiadomo, że Zdunk przyszła do Reszla z oddalonych ok. 40 km Bartoszyc i została oskarżona o czary, w wyniku których miało płonąć miasteczko. "Jedna z wersji mówi, że Barbara Zdunk miała podpalić dom kochanka, który odszedł do młodszej a przypadkowo spłonęło kilka innych domów. Tę wersję będziemy chcieli przedstawić" - powiedział Galicki.
Proces Barbary Zdunk trwał trzy lata i budził wiele kontrowersji. Sprawa miała być tak prowadzona, by Zdunk - pasterka, matka czworga dzieci - za wszelką cenę została uznana za winną. Wyrok zatwierdził sąd w Królewcu i 21 sierpnia 1811 roku Zdunk spłonęła na stosie. Podobno kat, który przybył z Lidzbarka Warmińskiego usłuchał pruskiego ministra sprawiedliwości i zanim zapalił stos udusił Zdunk, by ta nie płonęła żywcem. Był to ostatni tego typu proces i wyrok w nowożytnej Europie.
"Historia jest straszna ale wciąż żywa, to element historii naszego miasta dlatego nie boimy się, że ktoś będzie miał nam za złe tę inscenizację. Samo widowisko odbędzie się w miejscu, gdzie wedle legend rozegrały się te zdarzenia" - powiedział PAP Galicki dodając, że w latach 80. już odgrywano tę inscenizację, tyle, że w mniejszej skali. Inscenizacja rozpocznie się dokładnie w 200 rocznicę, późnym wieczorem.
W widowisku wezmą udział m.in. tancerze ognia, całość ma być uatrakcyjniona pokazami pirotechnicznymi.
"Jeśli widowisko się spodoba być może będziemy odtwarzać je cyklicznie tak, jak to jest w przypadku bitwy pod Grunwaldem" - powiedział Galicki. (PAP)
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.