Nasza Mona Lisa. Nasza Wenus z Milo. Nasza…
Ech, można by tak jeszcze długo, ale na końcu i tak padną te jakże bliskie każdemu miłośnikowi poczty i znaczków pocztowych dwa słowa: Penny Black.
Tak właśnie powszechnie zwie się pierwszy w dziejach znaczek pocztowy, który w Anglii do użytku wszedł 6 maja 1840 roku. Jeszcze tylko 15 lat i będziemy mieli 200-lecie!
Pytanie tylko w jakich realiach i nastrojach będziemy je świętowali. Dotąd, najrozmaitsze mniej i bardziej okrągłe rocznice pojawienia się (wynalezienia!) pierwszego w dziejach znaczka pocztowego, poczty całego świata upamiętniały regularnie pamiątkowymi wydaniami. Kolekcjonerskimi bloczkami. Całostkami… Jak będzie w roku 2040? Strach się bać.
Niby to tylko 15 lat. Ale w świecie, w którym obecnie żyjemy, zdominowanym przez sieci społecznościowe i kolejne nowości cyfrowe, to co fizyczne, analogowe, papierowe, coraz bardziej i bardziej odchodzi do lamusa. Jak samo pojęcie lamusa. Bo to czym (kim) dziś jest lamus, w slangu młodzieżowym, to przecież zupełnie co innego, niż dawny niemiecki Lehmhaus, z którego jeszcze nie tak dawno temu swoje filmowe perły wyciągali Raczek z Kałużyńskim.
Nie tak dawno temu pisało się też listy. Wysyłało kartki z wakacji. A więc i naklejało znaczki. Dziś to praktycznie sztuka dla sztuki. Mało kto wysyła już także kartki świąteczne. Z roku na rok przybywa osób, które telefoniczni informują, że „wiesz co, my już w tym roku wysyłać nie będziemy”.
Takie czasy. Nie ma się co na nie obrażać. Wszystko płynie. Zmienia się nie do poznania.
A jednak znaczków żal. Więc tym bardziej cieszy i na wartości zyskuje ten pierwszy z pierwszych. Czarna jednopensówka (taki był jego nominał), wymyślony przez sir Rowlanda Hilla, na którym zobaczyć możemy profil młodej królowej Victorii.
Później pojawiały się kolejne znaczki z tą monarchinią. Np. czerwony, czy niebieski. Równie piękne i cieszące serce i oko każdego filatelisty. Ale jednak co Black Penny, to Black Penny. Nie dziwi więc fakt, że po dziś dzień zdobi on także torby, koszulki, a nawet szyldy brytyjskich pubów.
W historii świata, Wielkiej Brytanii oraz kultury ta „ikona” ma już swoje poczesne miejsce. I po wsze czasy.
A inne znaczki? Nowe znaczki? Przyszłe znaczki?
Pewnie to już ich ostatnie chwile. Choć może nie. Bo może w końcu tzw. kopciuszki doczekają się swoich pięciu minut w dziejach filatelistyki?
Ale o tym może następnym razem...
*
Tekst z cyklu Spotkania z filatelistyką