Maria Hennel-Bernasikowa o arrasach wawelskich wie wszystko. - Zajmuję się nimi naukowo od lat 60. ub. wieku, gdy zaczęłam pracować w zbiorach wawelskich - mówi pani docent. Teraz opublikowała ich burzliwą szczegółową historię.
Ukazanie się tej książki to jedno z największych wydarzeń w życiu naszego muzeum – mówi prof. Jan Ostrowski, dyrektor Zamku Królewskiego na Wawelu, wydawcy dzieła. – Kolekcja 138 arrasów jest jedyną w zbiorach, która w sposób udokumentowany łączy się z naszym zamkiem. Należy do tradycji wawelskiej – dodaje.
„Dzieje arrasów Zygmunta Augusta” przynoszą wiele nieznanych dotąd ustaleń, prostują również błędne twierdzenia. – Utarło się na przykład, że król Władysław IV podarował papieżowi Urbanowi VIII trzy arrasy. Tymczasem arrasy z tej serii, o której wspominano, zaginęły wcześniej – mówi autorka książki.
Ciekawa jest historia arrasów po abdykacji króla Jana Kazimierza w 1668 roku. Monarcha zdeponował je w Gdańsku (a nie zastawił, jak dotąd uważano), aby wywierać naciski na Sejm. Uzależniał wydanie cennych tkanin uważanych za dobro należące do Korony, a nie prywatne, od wypłacenia obiecanych mu pieniędzy. Arrasy pozostały w Gdańsku jednak ponad pół wieku. Wykupiono je dopiero w roku 1774. – Dlaczego jednak sprowadzono je wówczas z Wrocławia, a nie z Gdańska, na razie nie wiemy – mówi doc. Bernasikowa.
Udało jej się również odkryć, że po abdykacji Jana Kazimierza arrasy były przechowywane przez rok w zamku w Malborku, zaś w 1673 r. ówczesny hetman wielki koronny Jan Sobieski wnioskował na Sejmie o ich sprzedaż.
Autorka książki pracowała niczym detektyw. Ustaliła, jakie były losy arrasów po wywiezieniu ich w 1795 r. do Rosji, w jakich pałacach były zawieszone, jak przebiegała ich rewindykacja przez Polskę niepodległą. Nie mniej ciekawie wygląda historia długoletniego przechowywania arrasów w Kanadzie, po ewakuacji w 1939 r.
– Ten rozdział mojej książki przypomina opowieść kryminalną – śmieje się doc. Bernasikowa.
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.