Na deskach stołecznego Teatru Guliwer wzruszający widok: pełna widownia zasłuchanych maluszków. Pani na scenie wygłasza pogadankę. Mówi o magii teatru, o jego tajemnicach, o tych, którzy go tworzą.
Za chwilę zgaśnie światło i wszyscy razem przeniesiemy się w świat bajki, osadzonej w poetyce średniowiecznych ikon, folkloru i tradycji. Reżyser Jevgenij Ibragimow nie uwodzi małych widzów zabawnymi sztuczkami. Przenosi ich do skromnej chałupki z rozpadającym się korytem, gdzie mieszka dwoje starych, pogodnych ludzi, których każdy gest wyraża wzajemną miłość. Na ich pomarszczonych twarzach malują się dobroć i zgoda na los, jaki przypadł im w udziale. Na życie skromne, ale godne.
Ostatni połów przyniósł rybakowi niezwykłą zdobycz: złotą rybkę. Wiedziony współczuciem, zwraca jej wolność. Wzruszona rybka obiecuje mu nagrodę. Skromny rybak nie śmie wyrazić żadnego życzenia, ale w jego żonie rodzi się niezdrowa pokusa, a wraz z nią coraz większa zachłanność. Już nie wystarczają jej nowe koryto, nowy dom, pragnie więcej i więcej. Pragnie władzy, a gdy ją otrzyma, zacznie gardzić „prostaczkami”, gardzić własnym mężem, z którym przeżyła tyle dobrych lat.
Właściwie wszyscy tę bajkę Puszkina znają, a jednak świat, jaki oglądamy na scenie, budzi nowe refleksje. Odczuwamy moralizatorską siłę przedstawionej historii, w obliczu wszechwładnego dziś kultu złotego cielca. Co ciekawe: reakcja dzieci potwierdza nasze odczucia. Patrzą zadziwione i jakby zgorszone. Stara żona rybaka wydaje im się w swoich aspiracjach śmieszna. Widownia maluchów zamiera w oczekiwaniu na sprawiedliwość. W słowach narratora nie pojawia się jednak żaden natrętny morał. Jakby realizatorzy sztuki wiedzieli, że dzieci same wyciągną trafne wnioski.
Sztukę ilustruje piękna starorosyjska muzyka. Inscenizacja uderza prostotą, podobnie jak jej przesłanie. Sam reżyser wyznaje, że opowiada baśń o miłości, pokusie i wybaczeniu.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.