…została w piosenkach, w legendzie, we wspomnieniach. I w pamięci artystów.
Nie ma małych sklepików, domków ze skrzypiącymi schodami, podejrzanych spelunek, rozgadanych przekupek, drobnych handlarzy, bogatych kupców. A jak wszystko, co odeszło w przeszłość, budzi to nostalgię za odeskim półświatkiem, za niekwestionowanymi królami jej przedmieść, za ich brawurą, odwagą, fantazją.
Musical „Ach! Odessa-Mama” wystawiony na scenie stołecznego Teatru Żydowskiego tę nostalgię celebruje, zwłaszcza że scenariusz czerpie z twórczości mistrza odeskiego folkloru Izaaka Babla. Stworzona przez Babla niemal mityczna postać, król złodziei Benia Krzyk, bryluje na scenie, budząc lęk i podziw. Ten świat znany nam z Czerniakowa, z Nalewek, Drohobycza, Żytomierza, a nawet z Łodzi, która w podobnym czasie wydawała się mekką dla szukających łatwych fortun, to tygiel nacji, temperamentów, „szemranego” folkloru. Dla twórców spektaklu wręcz wymarzony materiał. Wystarczy zlepić ten folklor w zwarty obraz, zaludnić postaciami, które przeżywają wielkie i małe dramaty. Postaciami gangsterów, kokot i nędzarzy.
Ba! Ale to zadanie wcale nie proste. W warstwie muzycznej, gdzie motywy pieśni żydowskich splatają się z rosyjskimi romansami, rytmami kozackich dumek, z rumuńskim, tureckim czy kaukaskim zaśpiewem, łatwo jest stworzyć barwną i spójną paletę dźwięków. Bo wszystkie one wyrażają tęsknotę do miłości, szczęścia, bogactwa, spełnienia.
Trudniej połączyć to w warstwie fabularnej. Wielość wątków, za którymi nie zawsze jest w stanie podążyć widz (na scenie pojawia się ponad czterdziestu wykonawców!), wymaga niesłychanej dyscypliny twórców scenariusza, której, jak się wydaje, chwilami zabrakło. Może dlatego i bohaterom zabrakło tej wewnętrznej siły, charyzmy, jaka bije z kart literatury Babla. Doświadczony reżyser, jakim jest Jan Szurmiej, autor libretta, twórca inscenizacji i grający jedną z głównych ról, wziął chyba na siebie zbyt dużo.
Jeśli jednak poddamy się atmosferze odeskich klimatów, jeśli pozwolimy się uwieść melodyjnym pieśniom, jeśli nie będziemy żądać zbyt wiele, spędzimy w Teatrze Żydowskim naprawdę atrakcyjny wieczór.
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.