Ślązaków, którzy zostali kanonizowani albo mają na to szanse, opisał ks. Jan Kochel z Gliwic.
Jest ich ponad 40. Wyszła książka, która opisuje ich wszystkich.
Proszę księdza, pomocy!
Sowieccy żołnierze złapali w Lędzinach młode kobiety, żeby je zgwałcić. Do niespełna 35-letniego ks. Pawła Kontnego rodem z Paprocan przybiegła przerażona córeczka jednej z nich.
– Proszę księdza, pomocy! – wołała. Był ranek 1 lutego 1945 roku. Z urwanych zdań dziewczynki ksiądz domyślił się, że Sowieci napastują jej mamę. Założył biało-czerwoną opaskę i ruszył biegiem we wskazanym kierunku. Matka dziewczynki prawdopodobnie już sama uciekła pijanym żołnierzom. Sowieci właśnie upychali jednak do samochodu dwie inne młode dziewczyny. Ksiądz Paweł podbiegł tam.
Rozmowa z żołnierzem przerodziła się w spór. W zamieszaniu obie dziewczyny uciekły, ale sowiecki żołnierz wymierzył w księdza z karabinu. Ks. Paweł też rzucił się więc do ucieczki. Kilku Sowietów odcięło mu drogę. Padły strzały. Dla ukrycia zbrodni natychmiast zakopano ciało ks. Kontnego.
To jedna z wielu historii z książki „Świadkowie Prawdy z tej ziemi. Śląscy święci i błogosławieni w rytmie lectio divina”. – Byłem zdziwiony, że nikt nie zebrał jeszcze w jednej książce wszystkich śląskich świętych i kandydatów na ołtarze. A przecież wcale nie mamy ich tak wielu. Właściwie to w Krakowie z jednej ulicy pochodzi więcej świętych niż z całego naszego Śląska. Naliczyłem u nas 5 świętych i 12 błogosławionych. Są też kandydaci na ołtarze, w tym 17 z toczącego się drugiego już procesu męczenników II wojny światowej – mówi ks. Kochel. – Zwłaszcza w tej ostatniej grupie są postacie kompletnie na Śląsku nieznane, które czekają na odkrycie! Oni łączą Górnoślązaków ze wszystkich diecezji naszej metropolii: opolskiej, gliwickiej i katowickiej.
Wydawca: Księgarnia św. Jacka
Tabu nad zbrodniami
Po zabitym w Lędzinach przez Sowietów ks. Pawle Kontnym z Paprocan, należącym do zgromadzenia chrystusowców, została zakrwawiona chusteczka. Podniosła ją z ziemi jedna z kobiet.
– Jest jakieś tabu w sprawie pisania o zbrodniach Sowietów. Tymczasem postaci, które zginęły z rąk Sowietów, jest mnóstwo. Wiemy głównie o tych z Opolszczyzny, bo tam kard. Bolesław Kominek rozpisał wśród księży tajną ankietę na temat sowieckich zbrodni. Przez ponad pół wieku leżała ona w archiwum kurii w Opolu, dopiero ostatnio napisał o niej w książce „Czas przełomu” ks. Andrzej Hanich. Dzięki temu dowiedzieliśmy się, że mnóstwo sióstr zakonnych zginęło, broniąc przed Sowietami swojej czystości lub stając w obronie chorych, podopiecznych czy innych sióstr. Tak zginęła np. s. Gabriela von Ballestrem, przełożona klasztoru w Kietrzu. Jest też wielu księży, którzy ginęli w obronie własnej siostry, gospodyni z probostwa, sióstr zakonnych – wylicza ks. Kochel. Sowieccy żołnierze w naszej części Śląska czasem jeszcze się hamowali, o ile nie byli zanadto pijani. W bandę rabusi i gwałcicieli Armia Czerwona zmieniła się jednak w zachodniej części Górnego Śląska, gdy wkroczyła w granice przedwojennej III Rzeszy.
Z Mysłowic do Sierra Leone
Większość kandydatów na ołtarze z czasów II wojny światowej zabili jednak Niemcy, na zimno i zgodnie z ich prawem. Ks. Paweł Barański z Mysłowic-Janowa (ze Zgromadzenia Ducha Świętego) wybudował kościół i szkołę w Sierra Leone. Wrócił na Śląsk na plebiscyt i oddał głos za Polską. Niemcy aresztowali go w 1939 r. w klasztorze Bydgoszczy. Przeszedł przez obozy w Stutthofie, Sachsenhausen, Dachau. W 1942 r. był już wycieńczony i niezdolny do pracy. Został zagazowany. Salezjanin o. Franciszek Harazim z Osin koło Żor został w Auschwitz pobity i zepchnięty do dołu, do którego zwoził kamienie. Złamał przy tym ręce i nogi, ale kapo zabronił udzielić mu pomocy. Później skopano go na śmierć.
– Jan Paweł II w książce „Dar i tajemnica” wspominał wywiezienie przez Niemców salezjanów z Krakowa-Dębnik. Miał z nimi kontakt. Wśród wywiezionych byli Ślązacy, księża Dobiasz i Harazim – mówi autor książki. Zdarzało się, że gdy ks. Kochel dzwonił do rodzinnych parafii bohaterów jego książki, proboszczowie nic o nich nie wiedzieli. Ale wśród opisanych są też tacy, których lokalna ludność i tak już od dawna uważa za świętych, jak np. s. Dulcissima Helena Hoffmann ze Świętochłowic-Zgody. Zmarła w 1936 r. jako 26-latka. Ludzie twierdzą, że wciąż uprasza u Boga nadzwyczajne łaski. Jej grób w Raciborzu-Brzeziu zawsze tonie w kwiatach.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.