Film Martinelliego, zdaniem większości recenzentów, nie byłby filmem antyislamskim, gdyby Turcy wygrali pod Wiedniem.
Na ulicach miast zamieszkałych przez muzułmanów nie wybuchły jeszcze zamieszki. Ich mieszkańcy czy raczej liderzy tych społeczności na szczęście nie zdążyli jeszcze przeczytać recenzji „Bitwy pod Wiedniem”, jakie ukazały się w polskiej prasie czy portalach internetowych.
Filmowej „Bitwy pod Wiedniem” obronić się nie da. Od strony artystycznej jest porażką, a marketingowe zabiegi rozbudziły niespełnione oczekiwania. Nie dziwią więc ostre sformułowania. Czasem jednak są po prostu chamskie. Niektóre z tych tekstów trudno zresztą nazwać recenzjami, bo operują nie argumentami merytorycznymi, ale raczej obnażają niewiedzę ich autorów. Co, prócz strony artystycznej filmu Martinellego, szczególnie zdenerwowało grono jego krytyków?
Wszyscy zgodnym chórem stawiają druzgocącą diagnozę. Film Martinelliego jest antyislamski i szczuje na muzułmanów. „Chrześcijanie to „ci dobrzy”, muzułmanie to „ci źli”,– czytamy w jednej z opinii, która mieści w sobie najważniejsze argumenty krytyków. To antymuzułmańska propaganda, a do tego podszyta jest katolicką ideologią. Czyli w oczach niektórych nawet gorzej niż „Niewinność muzułmanów”, która podszyta była głupotą.
Jak z tego wynika antymuzułmańska propaganda i katolicka ideologia funkcjonują w tym ujęciu jako dwa główne, postawione na tym samym poziomie, grzechy, a może nawet przestępstwa. Można byłoby skwitować dyskusję stwierdzeniem, że zarzuty są słuszne. Po pierwsze film jest antymuzułmański. Ale to nie wina nieszczęsnego reżysera. Bitwa pod Wiedniem też była antymuzułmańska, bo niestety Turcja w owym czasie była państwem muzułmańskim. Zresztą podobne zarzuty pojawiały się już przed realizacją filmu.
Zarzut drugi. Film jest ideologicznie prokatolicki. Jednak i z tym zarzutem można się zgodzić. Rzeczywiście na sztandarach antytureckiej koalicji widniały symbole chrześcijańskie, a dowódcy i żołnierze (nie tylko katolicy zresztą) przed bitwą brali udział w Mszach, modlili się, a w czasie walki wzywali na pomoc Boga. Martinelli również w tym temacie nie skłamał. Krytykom, którzy historię Europy traktują w oderwaniu od realiów tamtych czasów trudno przyjąć do wiadomości, że dla milionów jej mieszkańców wiara była jeszcze w tym czasie podstawą ich egzystencji.
Martinelli bardzo się starał, by tonować antyislamskie akcenty w filmie. Nie pokazuje brutalności najeźdźców, a przecież łatwo mógł pójść tym śladem opierając się na źródłach. Jak wyglądał pochód na Wiedeń w wykonaniu elity ich wojsk, czyli janczarów? Czy Europa nie mogła być przerażona? Jeden cytat. „W grabionych miejscowościach bardzo leciwe kobiety, a także malutkie niemowlęta przy piersi, wyrywane z matczynych objęć, zabijano dla wprawy we władaniu szablą. Gdy zaś rozpaczliwie krzyczały, owi towarzysze znęcali się nad nimi przygadując sobie: — „Daj, niech kopnę!" i „Odejdźcie, niech kopnę ja!", a potem je mordowali. Jeżeli mężczyzn było już ponad wszelką miarę, to mimo, iż jest to zabronione — wybijano także ich wszystkich. Gdy zaś jaka kobieta, matka, której dzieciątko zostało wyrwane z jej objęć i zabite, padała na jego zwłoki i za nic nie chciała odejść od nich, mordowano także i ją.” To nie fragment antyislamskiej propagandy, lecz relacja Dżebedżi Hasana Esiri, tureckiego kronikarza, uczestnika wyprawy po Złote Jabłko.
Czasem chęć przywalenia filmowi jest tak wielka, że zaćmiewa rozsądek i jednocześnie jest świadectwem nieuctwa. W jednej z recenzji zamieszczonej w branżowym portalu możemy przeczytać: „Jako film o starciu zachodniego świata z grozą Wschodu, „Bitwa pod Wiedniem" budzi zaskakujące skojarzenie z „300". I nie tylko temat jest wspólny. Już czołówka z wykreowanym cyfrowo górskim pejzażem zapowiada dominujące w całym filmie wrażenie sztuczności świata przedstawionego, przypominające produkcję Zacka Snydera…Paradoksalnie czyni to „Bitwę pod Wiedniem" bardziej szczerą niż adaptacja komiksu Franka Millera. Tam idea skopania muzułmanina pokryta była lukrem atrakcyjnego filmowego spektaklu, tutaj realizacyjna miernota odsłania kompromitującą myślową mieliznę.” Recenzent zajęty ideą skopania filmu widzi w nim nawet to, czego nie było. Nie zauważył, że Spartanie pod Termopilami nie walczyli z muzułmanami. Islam powstał 1000 lat później.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.