Holy Wins – nie Halloween. – Kiedy w roku 2005 postanowiliśmy po raz pierwszy zorganizować katolickie obchody wigilii Uroczystości Wszystkich Świętych, na ich przygotowanie mieliśmy zaledwie kilka dni – wspomina ks. Sebastian Dębski, który w parafii w Gdańsku-Morenie dał początek tym obchodom.
Po nieszporach i słowie na temat umierania wygłoszonym przez ówczesnego kapelana puckiego hospicjum, ks. Jana Kaczkowskiego przyszedł czas na inscenizacje przedstawiane przez wspólnotę. Później uczestnicy otrzymali karteczki na których wypisywali swoje grzechy, aby na koniec spalić je w ogniu symbolizującej Chrystusa paschalnej świecy. Uroczystość skończyła się po 1 w nocy. – To były wzruszające chwile. Każdy chciał podejść do ognia, aby w zewnętrznym znaku pozbyć się balastu grzechu. Szczególnie utkwiła mi w pamięci taka scena: przed paschał podchodzi małżeństwo. Objęci. Oboje płaczą, patrząc na zapisaną kartkę. A potem wspólnie wkładają ją w płomień – wspomina ks. Jan Minkiewicz. – W tym roku będzie można skorzystać także z modlitwy wstawienniczej – dodaje ksiądz.
– Spotkania Holy Wins mają uświadomić ludziom, że Bóg to nie jakaś „bozia”. Że On naprawdę jest Bogiem Jedynym i że my możemy mieć z nim żywą relację – zaznacza Filip. – Próby rozpoczynamy już we wrześniu – mówi Magda Mrzygłodzka z Pustyni Miast.
Do wspólnoty przyprowadził ją kolega – Przed laty przedstawialiśmy przede wszystkim pantomimy. Dzisiaj chcemy posłużyć się większą formą. Przedstawienie, które chcemy zaproponować, jest naprawdę mocne. Może szokować – zwierza się. W dekanacie redzkim wigilię Wszystkich Świętych księża postanowili przeżywać wspólnie. Na przemian. Raz w Redzie, raz w Rumi. Dwa tygodnie przed świętem młodzi księża spotykają się, aby dopracować szczegóły. W małym pomieszczeniu atmosfera modlitwy zderza się z burzą mózgów. Tu forma obchodów jest inna niż w Luzinie.
Holy Wins rozpoczyna się w jednym z kościołów. Po modlitwie, konferencji i adoracji uczestnicy procesyjnie przechodzą do drugiego, gdzie sprawowana jest Eucharystia.
– W ubiegłym roku na rozpoczęciu było ponad pięćset osób. We Mszy św. uczestniczyło już jednak dwa razy więcej wiernych – mówi podczas spotkania ks. Dariusz Skrzypkowski. – W moim rozumieniu nasze przedsięwzięcie nie jest w prosty sposób alternatywą dla Halloween. Ono ma na celu ukazanie nauczania Kościoła. To zejście do istoty. Ma pokazać piękno świętości. Ma wzbudzać dobre pragnienia – dzieli się ks. Krzysztof Konkol. – Choć tego nie akcentujemy, myślę, że jest to jednak jakaś odpowiedź Kościoła na Halloween.
Pewnie nie byłoby tak konkretnych działań z naszej strony, gdyby nie powszechność tych niechrześcijańskich zachowań – zauważa ks. Radosław Chmieliński. – Zabawa w Halloween staje się dzisiaj nie tylko modą, ale wręcz wiarą. Kiedy mówi się młodzieży w gimnazjum o prawdziwej naturze tej zabawy należy przygotować się na bunt – dodaje ks. Grzegorz Błasiak.
W tym roku podczas konferencji, księża chcą przedstawić sylwetki ludzi, którzy są świętymi, ale ich droga do świętości była długa i kręta. Chcą pokazać, że każdy ma szansę na świętość. Że wszyscy jesteśmy powołani do świętości. – Nie wszyscy zadają sobie najważniejsze pytania dotyczące życia. Ludzie nie pytają o to, po co i dlaczego żyjemy. Nie chcą tego, bo odpowiedź wymaga przemiany życia, a to zawsze jest trudne – mówi ks. Krzysztof.
– Niepokojące jest spłycenie tematu umierania. Z jednej strony problem przykrywa się niemądrą wesołkowatością, z drugiej, kiedy dotyka to rzeczywistości, śmierć pomija się milczeniem. Nie tak dawno w centrach handlowych gościła przerażająca wystawa martwych ciał ludzkich.
A jednocześnie, kiedy człowiek odchodzi, najlepiej oddać go do szpitala, domu starców, hospicjum. Śmierć niejako usuwa się z życia. Zwłaszcza ludzi młodych. Chrześcijaństwo ma tu przecież jasną wizję. Życie człowieka się nie kończy. Śmierć jest tylko momentem przejścia do pełni życia – zauważa ks. Adam Hrubiszewski. – Potrzeba jasnego przedstawiania nauki Kościoła, zdecydowanych działań, które ukażą młodym piękno wiary. Bez głębokiej wiary chrześcijaństwo staje się pustym rytuałem – podsumowuje ks. Radosław Chmieliński.
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.