Różnice między dziennikarstwem i prowadzeniem bloga zacierają się, a na wiarygodność i uznanie odbiorców jednakowo ciężko muszą pracować zawodowi redaktorzy jak i piszący internauci - to wnioski z niedawnej debaty, w której spotkali się blogerzy i dziennikarze.
Uczestnicy debaty, która odbyła się w warszawskiej klubokawiarni PaństwoMiasto byli zgodni, że różnice między dziennikarstwem a pisaniem w internecie powoli się zacierają. Tomasz Machała, redaktor naczelny platformy blogerskiej NaTemat.pl, w której piszą zarówno blogerzy jak i dziennikarze, tłumaczył, że w jego redakcji różnica polega głównie na relacjach redaktorów z piszącymi. "Dziennikarzom płacę i od nich wymagam. Blogerów raczej proszę o jakiś tekst, a gdy zbliża się termin, to ich nie poganiam tylko motywuje" - tłumaczył Machała.
Bloger i właściciel serwisu antyweb.pl Grzegorz Marczak zauważył, że w warsztacie pracy dziennikarza znaczenie mają przede wszystkim fakty, tymczasem internauci mogą sobie pozwolić na większą swobodę i są często bardziej emocjonalni w swoim pisaniu.
Według Tomasza Jaroszka - dziennikarza ekonomicznego, który również prowadzi własnego bloga, zadaniem reportera jest wyjaśnianie znaczenia faktów. "Informacji mamy dziś nawet za dużo. Rolą dziennikarza jest ich interpretacja. To samo robią blogerzy" - zaznaczył.
Z Jaroszkiem zgodził się dziennikarz miesięcznika "Forbes" i prezes warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich Grzegorz Cydejko. "Wszyscy jesteśmy nadawcami komunikatu, różnice między naszym pisaniem są w obyczaju, w formie i w sytuacji prawnej" - zwrócił uwagę.
Zdaniem Tomasza Machały media tradycyjne są w sytuacji, w której odbiorca nie płaci i nie chce płacić za informacje. "Stawiam tezę, że dziś więź między odbiorcą i dziennikarzem jest zrywana z przyczyn ekonomicznych" - powiedział. Dodał też, że na pogorszenie jakości dziennikarstwa coraz większy wpływ ma fakt, że redakcje decydują się na kryptoreklamę. Według naczelnego NaTemat.pl skutkuje to patologią polegającą na tym, że odbiorcy mediów przestają być klientami, a stają się towarem, który w postaci wyników czytelnictwa, oglądalności lub słuchalności sprzedaje się reklamodawcom.
Kondycji dziennikarstwa bronił prezes warszawskiego SDP. "Często się mówi, że media wypaczają rzeczywistość, ale nie mówi się tego o dziennikarzach. Nie mam wątpliwości, że dziennikarstwo zaczyna się tam, gdzie zaczynają się wartości" - powiedział Cydejko. Zaznaczył jednak, że dziennikarze walczą w swojej pracy przede wszystkim o uwagę widzów. "Uwaga to pieniądze, tak dziś jest. Czas odbiorcy to bardzo, bardzo droga waluta" - dodał.
Cydejko poruszył również kwestie wiarygodności blogerów i przytoczył przykład cieszących się dużym zainteresowaniem czytelników blogów kulinarnych. "Piszący takiego bloga nie ma żadnej odpowiedzialności, a w efekcie ja nie mam żadnej gwarancji, że gdy zrobię kawę z amaretto zgodnie z przepisem na blogu to mi to amaretto wyjdzie" - prowokował dziennikarz "Forbesa". Argument ten zbił jeden z uczestników przysłuchujących się dyskusji z publiczności. "Gdyby ci nie wyszło to postawiłbyś taki komentarz, że blog z miejsca straciłby wiarygodność" - wtrącił mężczyzna.
Machała zauważył, że każdy bloger ma możliwość zarejestrowania się jako wydawca i fakt ten nie ma żadnego wpływu na zdobycie wiarygodności. Według niego, każdy kto publikuje - w mediach tradycyjnych czy jako bloger, w internecie - musi zapracować sobie na zaufanie odbiorców, a w przypadku naruszenia zasad rzetelności powinien liczyć się z pozwem sądowym.
Naczelny NaTemat.pl ubolewał też, że dziennikarze mediów tradycyjnych nie rozumieją blogosfery. "Dla wielu moich koleżanek i kolegów ten świat (blogosfera - PAP) jest niepojęty i generalnie wrogi, bo według nich blogerzy odbierają reporterom prace i pieniądze. Nie znam jednak redakcji, która zwolniłaby dziennikarzy i zatrudniła blezerów" - powiedział.
"Właśnie dlatego to jest doskonały czas dla dziennikarstwa profesjonalnego - to jest geniusz naszych czasów, że każdy może otworzyć swoje medium" - podsumował Grzegorz Cydejko.
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.