W USA coraz popularniejsze są telewizje dostępne tylko w internecie. Produkują już własne seriale realizowane pod gust widzów z gwiazdami Hollywood. Można taki premierowy serial obejrzeć w całości za jednym podejściem, nie czekając tydzień na nowy odcinek.
Przykładem takich portali telewizyjnych są Hulu, Amazon czy Netflix, które mają już dziesiątki milionów widzów w USA. Aby je oglądać trzeba wykupić miesięczny abonament, znacznie tańszy niż przeciętna telewizja kablowa, i mieć dostęp do internetu. Seriale, filmy, programy rozrywkowe i dokumenty zawarte w bazie danego portalu widzowie mogą oglądać o dowolnej porze, kiedy im pasuje.
O sukcesie internetowych usługodawców świadczy fakt, że stać ich już, by produkować własne seriale. Coraz więcej gwiazd i reżyserów woli pracować właśnie tutaj niż w tradycyjnych telewizjach. Gwiazda serialu "Gotowe na wszystko" Eva Longoria zapowiedziała niedawno, że swojej nowej produkcji (13-odcinkowego animowanego serialu komediowego dla dorosłych "Mother Up", w którym użycza też swego głosu) nie pokaże w żadnej z tradycyjnych telewizji, lecz właśnie w internetowej - Hulu.
Także twórcy legendarnego filmu science fiction "Matrix", rodzeństwo Andy i Lan Wachowscy, swoją nową produkcję, 10-odcinkowy serial "Sense8", zrealizują na wyłączność dla posiadaczy wykupionego abonamentu Netflix.
Furorę ostatnio robi w Stanach Zjednoczonych dostępny od lutego wyłącznie w Netflix serial o intrygach politycznych w Kongresie i Białym Domu pt. "House of Cards" w reżyserii Davida Finchera, twórcy m.in. "The Social Network" oraz "Dziewczyna z tatuażem", z dwukrotnym zdobywcą Oscara Kevinem Spaceyem w roli głównej. Analitycy rynku szacują, że prawa autorskie kosztowały przynajmniej 100 mln dolarów. Serial w całości udostępniono w dniu premiery 1 lutego; fani nie musieli więc z niecierpliwością czekać na nowe odcinki. Ogromną przewagą w stosunku do tradycyjnych telewizji jest też zupełny brak reklam.
Według analityka telewizyjnego Morgana Stanleya Neflix zyskał fanów w Hollywood, dając twórcom scenariuszy i reżyserom "znacznie więcej autonomii oraz stale rosnącą globalną platformę dystrybucji". Netflix ma już 33 mln widzów w USA, Ameryce Łacińskiej i Kanadzie. Firma planuje wejście na nowy rynki, w tym europejski. Od ubiegłego roku jest dostępna w Wielkiej Brytanii, Irlandii i krajach skandynawskich.
Klienci usług telewizyjnych online mogą wybierać z bardzo bogatej i różnorodnej oferty w dowolnym czasie; z drugiej strony technologia umożliwia właścicielom dokładne rejestrowanie i analizowanie co do minuty, które filmy czy programy są najczęściej wybierane i oglądane. Dzięki tej wiedzy mogą "pod widzów" przygotować kolejne skazane na sukces produkcje.
I tak "House of Cards" był wzorowany na cieszącym się uznaniem brytyjskim miniserialu BBC o tym samym tytule; reżysera i obsadę wybrano kierując się upodobaniami widzów. Internetowi usługodawcy, analizując dotychczas obejrzane filmy czy programy przez konkretnego widza, podpowiadają mu, które tytuły w ofercie najbardziej do niego pasują i niemal na pewno spełnią jego oczekiwania.
"Staramy się zrozumieć, co ludzi pasjonuje. W przeciwieństwie do tradycyjnych telewizji, przygotowując program, nie musimy szukać najniższego wspólnego mianownika. Mamy znacznie bardziej kreatywne podejście" - tłumaczył niedawno w wywiadzie dla "Washington Post" prezes Netflix Reed Hastings. Jego zdaniem tradycyjne telewizje są jak telefony stacjonarne. "Ludzie wciąż je będą mieć i będą za nie płacić, ale będą z nich coraz rzadziej korzystać. Większość komunikacji już odbywa się przez komórki" - powiedział.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.