Ten instrument robił wrażenie. Niestety, niewielu pamięta, jak dokładnie wyglądał. Jest szansa, że do 2016 r., gdy Wrocław będzie Europejską Stolicą Kultury, organy z kościoła pw. św. Elżbiety zostaną odbudowane w swej pierwotnej wersji. Wszystko zależy od... Norwegii, Liechtensteinu i Islandii.
Z instrumentu niewiele zostało. Ile? Dokładnie nie wiadomo, bo kościół został natychmiast zamknięty i nie wpuszczano tam nikogo. – Na zdjęciach widać pozostałości empory wraz z fartuchem snycerskim. Wywieziono to do magazynów wojskowych, gdzie wszystko przepadło. Szukałem tych elementów we wskazanym mi miejscu, ale bez skutku – opowiada.
Niestety, zgliszcza kościoła nie zostały zabezpieczone. Jego wnętrze, ze względu na brak dachu, było narażone na warunki atmosferyczne, co dopełniło zniszczenia. W ten sposób do ruiny doprowadzono również drugie, mniejsze i starsze, organy (dziś są one używane w Oratorium Marianum Uniwersytetu Wrocławskiego). Nie oznacza to, że nikt nie myślał o odbudowie głównego instrumentu.
– W dwa lata po pożarze ówczesny Wojewódzki Konserwator Zabytków zlecił sporządzenie projektu odbudowy organów. Narzucono jednak pewne założenia – tłumaczy B. Tabisz. – Nowy instrument miał mieć współczesny kształt i tylko nieznacznie nawiązywać do zniszczonego. Autor tego opracowania, dr hab. Jacek Radziewicz-Winnicki, żywił przekonanie, że należy jednak spróbować wybudować możliwie wierną replikę. Dlatego oprócz wykonania opracowania według zaleceń konserwatorskich, z własnej inicjatywy, na podstawie fotografii, stworzył makietę i rysunki techniczne organów.
Pomysł został jednak odłożony do szuflady na długi czas. Remont świątyni podjęto dopiero w latach 90. XX w. W 1997 r. kościół został poświęcony przez papieża Jana Pawła II, a w 2003 r. został ogłoszony bazyliką mniejszą. Temat odbudowy monumentalnego instrumentu wrócił rok później.
– Zostałem zaproszony przez ks. płk. Sławomira Żarskiego, proboszcza parafii, jako ekspert ds. organów. Dostałem też propozycję zostania organistą – wspomina. Podkreśla, że w związku z podjęciem posługi organisty poczuł się zobowiązany do podjęcia dzieła odbudowy instrumentu. Za zgodą proboszcza, dla zrealizowania tego celu powstała Fundacja Opus Organi. – Dzięki Bogu spotkaliśmy się z ogromną życzliwością wielu osób. Naszej inicjatywie zaczęło pomagać również miasto Wrocław, z prezydentem Dutkiewiczem na czele – mówi. W ciągu kilku lat działalności udało się zebrać trochę środków pieniężnych, jednak ciągle jest to kropla w morzu potrzeb. Orientacyjny koszt odbudowy to nawet ok. 10 mln zł.
Ostatnio pojawiła się niezwykła szansa na to, by po 40 latach ziściły się marzenia bardzo wielu osób. – We wrześniu miasto złoży wniosek o dofinansowanie projektu z tzw. funduszu norweskiego. Jest szansa, że już w lutym 2014 r. będzie decyzja o przyznaniu nam aż 75 proc. potrzebnych pieniędzy. Reszta ma być dołożona z budżetu Wrocławia, darowizn sponsorów i z fundacji – tłumaczy B. Tabisz. Kluczowym problemem jest termin zakończenia prac. Datą graniczną obowiązującą beneficjentów funduszu jest 30 kwietnia 2016 r. Inicjatorzy projektu wierzą jednak, że do tego momentu wszystko będzie gotowe i organy zabrzmią pełnią 54 głosów i 3077 piszczałek.
Skąd pieniądze?
Fundusz norweski jest związany z umową stowarzyszeniową Norwegii, Islandii i Liechtensteinu z Unią Europejską. Państwa te, chcąc mieć udział w gospodarczym rynku europejskim, zobowiązały się do przeznaczenia środków na inwestycje kulturalne w różnych krajach Wspólnoty. Dzięki temu jest możliwa realizacja takich projektów jak odbudowa organów w bazylice św. Elżbiety.
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.