Ten spektakl jest lekcją pokory. Przykładem prostych radości. Są wprawdzie w scenariuszu pewne dłużyzny, ale przecież właśnie tak leniwie płyną dni w Bullerbyn.
Kiedy przymierająca głodem stenotypistka Astrid Lindgren wysłała na konkurs swoją pierwszą powieść, nie przypuszczała, że w przyszłości z jej książek, przetłumaczonych na 73 języki, będzie można ułożyć 175 wież Eiffla… Co sprawiło, że książki Astrid Lindgren są wciąż modne i czytane przez kolejne pokolenia?
Moda, cóż to takiego? Kapryśna władczyni, grająca według własnych reguł w starą jak świat grę niebo–piekło. A może przyczyna jest prostsza?
Gdy oglądałam w Teatrze Syrena „Dzieci z Bullerbyn”, widownia była pełna. I jak zawsze największą radość sprawiała mi reakcja małych widzów. Na scenie Lisa, jej nieznośni bracia Lasse i Bosse, którzy urodzili się chyba tylko po to, by dręczyć dziewczynki, dziadziuś, który jest dziadziusiem przyszywanym wszystkich dzieci z Bullerbyn, dwie przyjaciołki Anna i Britta. I to wszystko. Bo w małej wiosce Bullerbyn jest tylko sześcioro dzieci, więc chcąc nie chcąc, wszystkie zabawy są wspólne, choć nie brakuje małych kłótni.
Każdy z nas czytał „Dzieci z Bullerbyn” i zastanawiał się, jak spędza czas gromadka z Bullerbyn. Wydarzeniem jest wyrwanie ruszającego się zęba Ollego, wyprawa na wyspę po skarb, w którego istnienie nikt nie wierzy, zabawy w chowanego, w których bierze udział cała widownia, listy wysyłane przez Lisę do Anny za pomocą poczty zrobionej ze sznurka. Nie ma przecież komórek, smartfonów, gier komputerowych.
Myślę, że ten spektakl jest dla dzieci i dla rodziców lekcją pokory. Przykładem prostych radości. Są wprawdzie w scenariuszu pewne dłużyzny, ale przecież tak leniwie płyną dni w Bullerbyn. Rekompensuje to temperament młodych aktorów i prześliczne, bajkowe dekoracje, kolorowe domki, jak z piernika, choć niektóre sytuacje wymagały pewnej zabawnej umowności, gdy na przykład ławka zamienia się w łódź.
Myślę też, że wspólne pójście do teatru będzie najcenniejszym prezentem gwiazdkowym. Krzysztof Jaślar, reżyser, zamienił się w ten zimowy czas w Świętego Mikołaja.
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...