Jan Chrzciciel polewa wodą z miseczki głowę Jezusa, którą otacza nadnaturalny blask.
Zbawiciel lekko się pochyla, przymyka oczy, składa ręce, jest poważny i skupiony. Widać, że to dla Niego bardzo ważna chwila. Właśnie bowiem w tym momencie, chrztem w rzece Jordan, rozpoczyna swoją publiczną działalność, która zakończy się zbawczą ofiarą na krzyżu. Przypomina o tym trzymany przez Jana Chrzciciela niewielki krzyżyk. Ten towarzyszący zwykle wizerunkom proroka przedmiot wskazuje nam, że również on rozumiał znaczenie chrztu Chrystusa w rzece Jordan. Do tej pory udzielał ludziom chrztów, które nie były sakramentami, lecz symbolicznymi gestami, oznaczającymi pragnienie człowieka, by odmienić swoje życie. Te chrzty nie zakładały Bożej interwencji. Jezus – zachowując to rozumienie swego chrztu – nadaje ceremonii zupełnie nowe znaczenie, zmieniając ją w sakrament, podczas którego to Bóg wychodzi w stronę człowieka, oczekując jedynie przyjęcia i odpowiedzi.
W chwili chrztu Jezusa jeszcze jeden człowiek, widoczny z prawej strony, dostrzegł, że dzieje się coś niezwykłego. Spojrzał w górę i podniósł rękę, jakby chciał zasłonić oczy od blasku. W Ewangelii według św. Marka czytamy, że gdy Chrystus wychodził z wody, z nieba odezwał się głos: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie” (1,11). Corot postanowił namalować to pod postacią anioła na niebie, trzymającego wstęgę z łacińskim napisem cytującym te słowa Boga Ojca: „Hic est filius meus dilectus”.
Obraz powstał na zamówienie proboszcza paryskiej parafii św. Mikołaja i do dziś znajduje się w tamtejszym kościele.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Wiersze wszystkie” pozwalają uważnie prześledzić zawiłą poetycką drogę noblistki.
Mormoni wpływają na treść serialu „The Chosen”! – ostrzegają niektóre środowiska protestanckie.
Barbara Gruszka-Zych przekonuje, by zawsze patrzeć na drugiego człowieka, jak na przyjaciela.